Przyznaj, że słowo „chodź” na początku tytułu wyzwala w tobie mobilizujące napięcie, prawda? Otóż to. Jak ci się z pewnością szybko udało zauważyć, słowa mają ogromną moc sprawczą (i to o wiele większą, niż Ci się z pozoru wydaje). Zwłaszcza wtedy, kiedy niosą w sobie bezpośredni i angażujący ton.
Mogłem równie dobrze wprowadzić nagłówek, którzy brzmiałby chociażby tak: „Jak stworzyć swój osobisty słownik sukcesu?”. Odnajduję w nim jednak pewnego rodzaju bezosobowość. A jak już wyżej wspomniałem, zwrot „chodź, stworzymy twój osobisty słownik sukcesu” nadaje tytułowi bezpośredni i angażujący charakter.
Tak, masz rację. To czysta perswazja i potrafię dziś przed tobą cholernie uczciwie wyznać, że często ją tu stosuję. Ale bez obaw. Nie dlatego, żeby cię oszukać lub tobą manipulować (jeśli jednak tak czujesz, powinieneś natychmiast stąd wyjść), ale po to, by zaangażować cię w czytanie tekstu.
Dzięki perswazyjnemu pisaniu doszedłem do jednego, bardzo ważnego (z twojego punktu widzenia) wniosku. Wykorzystasz tę sztukę nie tylko w tekstach, ale także tworząc swój osobisty słownik sukcesu. Po co? Wyobraź sobie, że miewasz trudności z mobilizacją, twórczym działaniem lub po prostu odczuwasz brak energii. We wpisie pt. „Tylko słabi używają tych słów” opowiadałem, które słowa robią z ciebie mięczaka (tak, uważam, że powinieneś ten wpis przeczytać w pierwszej kolejności). Teraz pora na stworzenie twojego osobistego słownika, który będzie Cię napędzał. Gotowy?
W języku polskim są słowa i zwroty, które mocno spowszedniały i wymawiając je na głos (czy nawet w cichej rozmowie z samym sobą), nie zwracasz uwagi, że ciągną Cię w dół. Przykłady? Proszę bardzo.
Problem. Jedno z najbardziej wyświechtanych słów, które niczym cichy zabójca obniża twoją skłonność do działania i pozytywnego myślenia. Tu i teraz obiecaj mi, że bez sentymentu je wyrzucasz. Zastąp je słowem wyzwanie. Czyż nie brzmi bardziej pobudzająco? Spróbuj zamiennie używać również: próba sił, test, sprawdzian. Zamiast „mam z tym problem”, mów „to dla mnie wyzwanie” lub „spróbuję swoich sił w…”. Widzisz różnicę? Olbrzymia, prawda? Uwierz mi, że takie głośne myślenie już na samym początku ustawi cię jak kogoś, kto bardziej spodziewa się sukcesu, niż porażki.
Muszę. Nic nie musisz. Koniec z wymuszaniem na sobie wykonywania różnych czynności. Wszystko możesz, nic nie musisz. A najlepiej, jeśli zamiast muszę powiesz lub napiszesz „chętnie to zrobię„.
Postaram się. Wspominałem o w tym zwrocie w poprzednim wpisie o słowach słabeuszy. Ale ono tak mocno spowszedniało, że powtarzanie, jak bardzo źle brzmi z twoich ust, nie będzie stratą czasu. Kiedy słyszę lub czytam ten zwrot, mam przed oczami człowieka, który daje sobie ogromną furtkę, że czegoś nie zrobi. Ty masz się nie starać, Ty to po prostu zrób. Zamiast „postaram się dziś pobiegać”, powiedz po prostu „pobiegam”. Zamiast „postaram się to załatwić”, napisz „załatwię to”. Różnicę widać od razu. Nie twórz sobie furtek, tylko zobowiązania (wobec siebie oraz innych), które zmotywują Cię do podjęcia określonego działania.
Jeśli. No, przyznaj uczciwie, że tego zwrotu się tu nie spodziewałeś. Zerknij jednak na te dwa zdania.
Jeśli zrobię pranie, to pójdę pobiegać.
Kiedy tylko zrobię pranie, pójdę pobiegać.
Zadaj sobie teraz pytanie: które z tych zdań brzmi dla ciebie bardziej mobilizująco? Oczywiście, że to drugie. Słowo „jeśli” jest jak bagno, warunkuje i skupia twoją uwagę na tym, co cię najpierw czeka. Z kolei to drugie (dzięki słowu „kiedy”) bardziej pcha cię w przyszłość, pozytywnie ukierunkowuje i skupia na tym, co cię czeka „po”.
Masakra, porażka, katastrofa. Trzy wyświechtane do granic możliwości słowa, które wypowiadasz zawsze w obliczu nieoczekiwanych sytuacji. A później się dziwisz, dlaczego coś ci nie wychodzi albo czegoś nie przewidziałeś. Porażki traktuj jak lekcje, z których wyciągasz surowe konsekwencje. Wyraź to także za pomocą odpowiednich słów. Zamiast mówić „nie udało się” lub „masakra” powiedz „to nauczyło mnie, aby…”.
Kiepsko. W twoim słowniku sukcesu wprowadź słowa, które będą podkreślały twój progres. Kiedy ktoś cię pyta, jak ci idzie, nie mów, że kiepsko, słabo lub wolno. Skup się na tym, ile już zrobiłeś, ile powstało od początku, a nie ile jeszcze zostało. Po prostu doceniaj siebie, a nie swoją małość. Zamiast „nie jestem w tym mistrzem” lub „nie jestem w tym zbyt dobry”, mów „uczę się, idzie mi coraz lepiej”.
Wywieziono nas. Słuchając lub czytając uważnie wyznania świadków najokrutniejszych epizodów II wojny światowej, bardzo często natkniesz się na zdania w stronie biernej. Np.: „wsadzono nas i wywieziono”. Czy wiemy, kto to zrobił? Możemy się tylko domyślać, choć uwierz mi, to jest tutaj mało istotne. Bo takie zdanie pozycjonuje cię jako ofiarę. To ona jest w centrum zainteresowania. Zrezygnuj z używania takich zwrotów jak „okradziono mnie”, „nie pozwolono mnie”, „zabrano mi szansę”. Przyjmuj odpowiedzialność za swoją sytuację, nie zrzucaj winy na innych ludzi czy zewnętrzne okoliczności. Unikaj słów, które sprawiają, że stajesz się ofiarą. Z twoich ust mają wychodzić słowa wyrażające siłę, a nie pokazujące cię jak teatralną pacynkę, która nie ma nad sobą kontroli.
„Nie chciałabym, abyś”. Kiedy ktoś nie chce mi się narazić, wyznając mi jednak brutalną prawdę, prawie zawsze rozpoczyna zdanie od tego zwrotu. Najpierw dowiaduje się, czego on by nie chciał. Tyle, że mnie to kompletnie nie interesuje, co Ty nie możesz, czego byś nie chciał. Mów mi wprost, co możesz i co chcesz. Jak to zmienić? Spójrz na te dwa zdania.
Nie chciałabym, abyś poczuł się urażony, ale uważam, że powinieneś golić się pod pachami.
Chciałabym, abyś poznał moją szczerą opinię. Uważam, że powinieneś golić się pod pachami.
Zbyt często twoje słowa i komunikaty wręcz uśmiercają twój potencjał, możliwości, hamują twoje działania, blokują zachowania, pomniejszają twoje zasługi.
Tylko od Ciebie zależy, czy za każdym razem problem wyzwanie będziesz musiał rozwiązać rozwiążesz mówiąc, że bardzo się starałeś zrobiłeś wszystko jak najlepiej, ale kiepsko ci poszło wciąż się uczysz i robisz postępy, i w ogóle to masakra od tej pory będziesz wiedział, jak lepiej stawiać czoła takim wyzwaniom, bo przecież zrobiono cię w konia najpierw zaczynasz od siebie, a nie od szukania powodów u innych oraz w otaczających cię okolicznościach.
I nawet nie pytaj, czy warto to zmienić. Pytaj, jak bardzo poczujesz zmiany na lepsze. Śmiało, zrób to. Do dzieła! Twoje życie wygląda często dokładnie tak, jak się o nim wyrażasz.
Dla wielu to tylko słowa. A jednak te „tylko” słowa robią różnice. <Duuużą różnicę.
PS. Inspirowałeś się tym filmem?
https://www.youtube.com/watch?v=svCs2fwmP-4
Inspiracją są moje autopsyjne doświadczenia 🙂