Minął rok. Nie tylko ten kalendarzowy, ale rok, od kiedy oficjalnie zacząłem pisać tu bełkoty. Niektóre z nich trochę Was poruszyły. No dobra, nawet bardzo. Ale najbardziej cieszy fakt, że mamy podobny gust. Bo te wpisy, z których ja sam byłem najbardziej zadowolony, najbardziej poruszały i Was.
Oto 5 wpisów z mojego bloga w 2012 r., które zdobyły największe uznanie.
1. Dlaczego mnie to nie pintereści?
Licznie szerowany na Facebooku (m.in. przez Mediafuna), kilkadziesiąt komentarzy, ponad 5 tys. unikalnych odsłon. Tekst, w którym rozprawiam się z bzdurnymi argumentami za Pinterestem (głównie z punktu widzenia działań marketingowych). Nic się od tamtej pory nie zmieniło. Podpisuję się pod tym nogami i rękoma.
2. Kobieto, wyluzuj! To tylko gwałt
Nie mam żadnej wątpliwości, że wsadziłem tym wpisem kij w mrowisko. Jest bardzo ostry i cyniczny. Ale takie są właśnie moje nieskrywane emocje na temat słów jednego z purpuratów. Dość dobrze rozniósł się po Facebooku, był na kilku fan page’ach, miał sporo komentarzy i prawie 3 tys. unikalnych odsłon.
3. Chrzanić te studia!
Wierzę, że przynajmniej kilka osób uchroniłem tym tekstem od bezrobocia po studiach. Bez dwóch zdań, to jeden z moich ulubionych wpisów na blogu. Uwielbiam, kiedy brutalna prawda prowokuje do myślenia i zmian – choćby w mikroskali.
4. Bo ja jestem „Si-I-Oł”
Ociekający szerokimi strugami cynizmu tekst o start-upach. Przyznam się nawet, że dostałem po nim konkretną propozycję pracy, którą odrzuciłem. Tak, warto pisać prawdę, nie przyjaźnić się ze wszystkimi i wyjść przed szereg. Wówczas praca szuka Ciebie, a nie Ty jej. Ale nie powielajcie takich pomysłów, bo źle znoszę konkurencję – nie dałbym jej długo pożyć.
5. Świąteczne tradycje, które nie mają sensu
To dla mnie spora niespodzianka, kiedy zajrzałem do statystyk z ubiegłego roku. Dość świeży tekst z grudnia o tradycjach świątecznych. Dobrze się czytał nawet po Świętach. Nie wiem tylko, czy duża liczba lajków i odsłon świadczy o poparciu, czy o krytyce moich spostrzeżeń?