Polska tradycja na Święta? Zastaw się, a postaw się. Bez umiaru. Wszystkiego dużo i bogato. I oczywiście dookoła ozdoby, symbole, których obecność połowa Polski nie jest w stanie kulturowo i historycznie wytłumaczyć.
Zalew cyrkowego, koturnowego kiczu zewsząd, odpicowanego sztywnymi, wyświechtanymi do granic możliwości hasłami działa jak lekarska szpatułka. Chce się wymiotować.
Jak nie wiadomość prasowa, to funpejdże. Jak nie funpejdże, to sklepowe bannery. Wszyscy chcą mi czegoś życzyć, a tak naprawdę nie ma w tym żadnego, głębszego przesłania. To tak, jakby cie ktoś oblał szambem i powiedział: smacznego – teraz będziesz ładnie pachniał. Ma być łagodniej? OK: myśl sercem, nie portfelem. Ludzie bardziej to docenią.
Po co mi kolejne życzenia, które masowo i seryjnie wysyłasz wszystkim dookoła? One są puste jak wydmuszka. Zostały wyjałowione z emocji i pozbawione najważniejszego elementu – osobistego charakteru.
(Nie)pozorna wrażliwość
Dlatego proszę Cię dziś o jedno: zbiedniej człowieku na te Święta! Im bardziej, tym lepiej. Zamiast przesyłania życzeń, pocenia się nad hasłami i kreacjami dla fanów na Facebooku, szukania po sklepach nowych ozdób, uczyń prosty gest.
Otwórz swój portfel i pomyśl, że ktoś zasługuje na więcej niż 1 proc. z twojego PIT-u. Większość potrafi bezmyślnie udostępniać zdjęcia na Facebooku z prośbą o pomoc dla potrzebujących. Zastanawiałeś się, co to daje? To jest odbijanie piłeczki z naiwną nadzieją, że wśród twoich znajomych znajdzie się ktoś bogatszy.
A może, psia twoja mać, dałbyś swoim znajomym inny dowód na prawdziwą wrażliwość? Dowód, że jesteś bogaty duchem? Bo udostępnianie zdjęcia jest tylko picowaniem fasady. Udawaniem, że coś cię przejęło. Nie przejęło.
Najpierw dużo wymagam od siebie. Bo później łatwiej jest mi wymagać od innych. Jeśli chcesz się tylko przyglądać i stać z boku, masz do tego prawo. W takiej sytuacji wolałbym jednak, byś więcej tu nie wracał.
Właśnie.
ja też tu chyba więcej nie wrócę, bo śniło mi się dzisiaj, że jechaliśmy razem samochodem i dostałam mandat, bo z zaaferowania nie zapięłam pasów.
biorąc pod uwagę fakt, że nigdy się nie widzieliśmy, może to przypinać mi to kłopotliwą i niezbyt przychylną łatkę psychofana. no i wprowadza zupełnie nowe zagrożenia na linii czytelnik – bloger.
muszę przemyśleć tę relację.
Przemyśl, przemyśl, bo to się może tragicznie skończyć. A dla takich wypocin i niszowego blogera to życia tracić nie warto.