Strona główna Social & Media Cena blogerskiej wiarygodności

Cena blogerskiej wiarygodności

3
Cena blogerskiej wiarygodności

Temat blogerskiej współpracy z markami grubo obsmarowałem tutaj. Wracać do tego nie będę, bo szkoda mi głównie twojego czasu. To, co przeczytasz poniżej, jest wątkiem pobocznym. A raczej rozwiniętym komentarzem do wpisu kulinarzy w natemat.pl

Nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie, czy blogowanie w konwencji ad-free jest bardziej wiarygodne od tego, w którym część wpisów powstaje dzięki inspiracji pijaru. Ale nie ma jej w głowie ludzi, którzy prowadzą blogi lub dobrze znają blogosferę. Bo w tym gronie zawsze będzie otwarta dyskusja, pytania o cele i wnioski z przeprowadzonych wśród marketerów badań.

Dla mnie jednak o wiele ciekawszym aspektem w tym wątku wydaje się opinia czytelników. Bo co z tego, że stwierdzamy fakt istnienia dwóch rodzajów blogowania? Co z tego, że wnioski wyciągamy ze słów pochodzących z grona twórców i zlecających akcje? Mnie najbardziej intryguje sposób postrzegania blogów przez przeciętnych odbiorców.

Różnica robi różnicę?

Załóżmy, że dostrzegają tę różnicę. W statystykach tego nikt nie odczuje. Ciężko wysnuć wniosek, że popularność i miliony odsłon świadczą o darzeniu danego blogera większym zaufaniem. Co najwyżej mogą świadczyć o tym, że odbiorcom ani reklamy, ani transparentna współpraca z firmami nie przeszkadza. A już na pewno ich nie odpycha.

Ale liczby bywają pozorne i bardzo złudne. Dlatego mnie bardzo interesują dwie rzeczy:

1. Czy odbiorca, dostrzegający różnicę, jest w stanie wartościować oba rodzaje blogów (lepszy/gorszy, bardziej/mniej wiarygodny etc.)?
2. Czy ta różnica robi mu różnicę (siła wpływu na decyzje zakupowe)?

Jeśli w obu pytaniach odpowiedź w większości przypadków brzmi „nie”, to cena blogerskiej wiarygodności stoi bardzo nisko. To byłoby również dowodem na to, że ci z łatką „ad-free” nie zyskują w oczach odbiorców przewagi. A na pewno nie takiej przewagi, która zbudowałaby większą siłę wpływu na odbiorców.

Oczywiście, rodzą się tu kolejne wątki poboczne i pytania: czy autorzy blogów mają w tej konwencji właśnie taki cel (budowanie „lepszej” wiarygodności + siła wpływu) oraz to, że na wiarygodność i zaufanie mają wpływ także inne czynniki.

Ale śmiało poczuj, że kieruję te pytania też do Ciebie – kimkolwiek jesteś. I naiwnie liczę, że odpowiedź nie jest dla Ciebie zbyt dużym wyzwaniem.

3 KOMENTARZE

  1. Stawiasz ciekawe pytania. Faktycznie jedno to znaleźć różnicę, a drugie to jak to wpłynie na opinię i postrzeganie. Wydaje mi się, że ci zarabiający nie są na straconej pozycji, ale z drugiej strony ci „ad-free” chyba nie zyskują aż tak dużej różnicy jakby się mogło wydawać :/

  2. Mam wrażenie, że ostatnio modne stało się bycie ad-free. Problem w tym, że czytelnicy są przyzwyczajeni do reklam, konkursów, wpisów sponsorowanych. Jeżeli nie spamujemy ich wyskakującymi okienkami, wielkimi banerami, ukrytymi konkursami czy recenzjami to na czym czytelnik może stracić? Czy to że bloger zarabia na blogu nie sprawia, że bardziej stara się o swoje treści, inwestuje w wygląd?

    Czas odejść też od stwierdzenia, że bloger który 'się nie sprzedał’ jest wiarygodny. Lepszy z niego autor? To automatycznie oznacza, że nie pisze bzdur? Próby kategoryzacji blogów, zachowań, tego co robimy na co dzień niezmiennie śmieszą mnie od lat. Bloger, który zarabia 10 tys miesięcznie może być bardziej wiarygodny niż ten, który nie zarabia nic. A skoro nie istnieją reguły, po co szukać ich na siłę?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj