Robert jest ujmująco poczciwym, nieco już starszawym pracownikiem sklepu z artykułami budowlanymi. Kiedy nie może zasnąć, oddaje się nocą leniwemu, wręcz rytualnemu przesiadywaniu w swojej ulubionej knajpce. Popija koktajle, chłonie ambitną literaturę, obserwuje za oknem ślimaczą egzystencję swojej okolicy. Obrazek ociekający nieśpiesznym żywotem emeryta. Ale to tylko pozory. Bo Robert poznaje wkrótce Teri, nastoletnią prostytutkę.
Bardzo szybko wyjawia ona Robertowi, że marzy o wyrwaniu się spod dyktatu swojego alfonsa. Gdy poczciwy pracownik sklepu dowiaduje się o brutalnym pobiciu prostytutki przez swojego protektora, zabiera do kieszeni pokaźny plik gotówki i z odwagą wkracza do burdelu. Kładzie na stół kilka patyków i negocjuje warunki wycofania się Teri z branży. Kiedy słowne pertraktacje nie przynoszą skutku, Robert kładzie trupem pięciu gangsterów w 19 sekund.
Ale na drodze do głównego celu posuwa się znacznie dalej. Bezwzględnie czyści miasto z szumowin i przekupnych policjantów. Dzięki temu zwraca na siebie uwagę szefa sutenerskiego gangu, który więzi Teri. Teddy, bo tak nazywa się głowa całej szajki, z respektem i podziwem odnosi się do nadludzkich zdolności Roberta, którego karty przeszłości doprowadzają do służb specjalnych.
Ile chcesz mieć szans?
W jednej z ostatnich scen filmu pt. „The Equalizer”, grający Roberta McCalla Denzel Washington, daje Teddiemu ostatnią szansę, by wycofał się ze swojej działalności. Szansę dawał wszak też każdemu z jego podwładnych, których bezlitośnie eliminował za każdym razem, kiedy stawali mu na drodze.
Czy teraz już domyślasz się, dlaczego tak wielu ludzi boi się indywidualistów?
Oni nie dają wielu szans. Często nie dają nawet drugiej szansy. Wystarczy, że wyrosłeś w środowisku roboczo nazywanym „nic się nie stało”, albo ktoś niewiele wymagał i nie wyciągał konsekwencji, a każdy indywidualista będzie dla ciebie ogromnym lękiem.
Oni nie pytają, czy w imię sprawiedliwości społecznej mogą pociągnąć za wszystkie sznurki i ostatecznie wcisnąć kulkę w łeb. Po prostu to robią. Nie potrzebują przy tym pomocy. Przy ogromnej nieprzewidywalności są bezlitośnie skuteczni.
90 proc. ludzi jest niewolnikiem rzeczywistości. Lęk przed nieznanym jest na tyle duży, że paraliżuje ich działania. Kiedy staje przed nimi bezwzględnie zdeterminowany człowiek, który wymsknął się schematom myślenia i działania, zaczynają się go bać. Szczególnie, kiedy wchodzi na ich terytorium.
Ludzie boją się indywidualistów, bo to jednostki najczęściej zmieniały, zmieniają i będą zmieniać świat. Nie grupy, nie kolektyw, nie zbiorowe myślenie.
Końcówka filmu jest łatwa do przewidzenia. Ale utarty, hollywoodzki schemat „jedyny sprawiedliwy przeciwko wszystkim złym” wcale nie obniża rangi przesłania. On jeszcze bardziej dobitnie pokazuje, dlaczego tak naprawdę lęk przed indywidualistami jest bezzasadny.
To ludzie, którzy mają bardzo wysokie poczucie odpowiedzialności oraz sprawiedliwości społecznej. I biorą ją na własne barki, wyręczając pływających w bezkresnym oceanie znieczulicy.
Możesz się z nimi nie zgadzać, mogą być niekiedy irytujący, przez ich złożoność możesz ich nie rozumieć. Ale najgorsze, co możesz zrobić, to przeszkodzić im (idąc za tytułem filmu) w wyrównywaniu świata do odpowiedniego poziomu.
W imieniu wszystkich indywidualistów, dziękuję.
Nie oglądałam, ale fabuła bardzo przypomina „Gran Torino” z genialnym Clintem Eastwoodem. Również zagrał indywidualistę do szpiku kości.
A ja myślę, że boimy się indywidualistów również dlatego, że pokazują nam nasze tęsknoty za robieniem rzeczy niezwykłych. Za byciem kimś więcej, stuprocentowo sobą. Jeśli widzisz w kimś to, czego w głębi serca pragniesz, to jest ci po protu niewygodnie.
Czyli że mają coś, czego mieć łatwo nie mogą inni? Racja. Ciekawe spostrzeżenie, które potwierdza moja autopsja. Ale to nawet dobry temat na kolejny wpis 🙂
Zgadzam się tak jest w rzeczywistości.
to ja tym razem nie będę komentować treści, tylko podziękuję, że jesteś 🙂
Dziękuję, że jesteś i doceniasz mój byt 🙂
W otchłani internetu przegapiłem ten blogunio. Dobrze piszesz, trzeba przyznać. 😉
Eee tam, wypociny na końcu internetu. 😉
Zawsze uważałam, że jesteśmy niewolnikami rzeczywistości tylko dlatego, że praktycznie od dziecka wszyscy wmawiają nam słuszny kierunek. Uczą, ze jesteś mniej niebezpieczny, gdy nie rozumiesz, dlatego niewielu jest tych indywidualistów, którzy mają odwagę się wychylić, żyć w zgodzie z samym sobą. Tak więc Ci indywidualiści zawsze będą wzbudzać we mnie szacunek, bo tak powinno być. Każdy powinien uwolnić się od tych wszystkich schematów i nie bać się wyjść przed szereg.
Temat bardzo złożony. Natomiast faktycznie jest coś w tym, że od dziecka (zwłaszcza w szkole) narzucane są pewne systemy, programy, ścisłe ramy. One nie rozwijają kreatywności i samodzielnego myślenia. To samo z testami na studiach.
Hej Ludzie! Piszecie o indywidualistach. Kto z Was na co dzień wychodzi ze swojej strefy komfortu? Bez tego nie żyjecie. Bez tego stoicie w miejscu i gnijecie pośród innych chwastów. Taka prawda! Uwolnijcie się od tłumu, zacznijcie medytować, poznajcie siebie, a to co się stanie później przerośnie Wasze najśmielsze oczekiwania. Zaczniecie kochać, być całością- cokolwiek to Wam mówi.
Piękne doświadczenie!
Peace!
Ps. na marginesie dobry artykuł. To co robisz to pierwszy krok do szczęścia.
Radek
Jak to się stało, że dopiero dziś trafiłem na Twojego bloga?! Karygodne!!
Czem prędzej nadrabiam zaległości 😉