Jak zwiększyć wiarygodność i budować pozytywny wizerunek w internecie? Brutalna prawda o świecie marketingu, reklamy i pijaru jest taka, że cokolwiek powiesz, pokażesz lub zrobisz nie musi być do końca prawdziwe (czy frytki z reklamy Mc Donald’s zawsze w twoich rękach wyglądają tak samo?).
Najważniejsze jednak, żeby było wiarygodne (frytki w Mc Donald’s wyglądają wystarczająco wiarygodnie, żeby się na nie skusić, nawet jeśli to nie reklamowa replika 1:1).
Wielkie koncerny dobrze o tych zależnościach wiedzą. Gorzej z małymi firmami czy osobami prywatnymi. I jak się za chwilę okaże, można równie łatwo i szybko osłabić swoją wiarygodność, jak i ją wzmocnić. Nie ważne przy tym, czy chcesz sam świadomie budować swoją wiarygodność. Być może ta lista pomoże ci rozpoznać ludzi, którym to ty będziesz mógł bardziej zaufać, niż innym.
1. Maska czy prawdziwa twarz?
Gdyby mnie ktoś zapytał, czy w zdjęciu profilowym lepiej mieć szaro-biały awatar, ulubioną postać z kreskówki lub focię swojego kotka lub pieska, to zdecydowanie najlepiej (uwaga, tej porady możesz nie przeżyć) nie mieć konta wcale. Serio.
Jasne, nie każdy jest fotogeniczny, nie każdy ma lustrzankę i znajomego fotografa. Ale zyliard razy lepsze są niedoskonałe, ale własne zdjęcia, niż twojego alter ego. Nawet jeśli chcesz mieć totalnie odjechaną fotę, na widok której mocno się zdziwię, to wsadź tam kawałek siebie. Może to być samojebka albo nawet fatalne selfie. Ważne, żeby była cząstka ciebie.
2. Kronika kryminalna
Dużo o tej kwestii rozmawiałem z innymi w branży. I wnioski u każdego są podobne. Przekształcenia i przekłamania swoich prawdziwych imion i nazwisk to najczęściej wynik niskiej znajomości ustawień prywatności.
Im więcej świadomie ukrywasz (i to widać), tym bardziej ludzie zadają sobie pytanie: co ukrywasz i dlaczego ukrywasz? Ja Cię świetnie rozumiem. Pewnie nie chcesz, by każdy mógł Cię znaleźć na Facebooku, albo nie każdy widział, co i komu komentujesz? Spoko. Nie mam nic przeciwko, byś na Facebooku żył jak na stacji polarnej, gdzie o twojej aktywności wie tylko 10 osób – takie ekstremalne ustawienia prywatności są możliwe.
Ale w takim razie z tej stacji polarnej nie wychodź. Lubię wiedzieć z kim rozmawiam. Nie zaglądam nikomu ani do majtek, ani do portfela, ani do świadectwa maturalnego. Publiczna dyskusja wymaga jednak pierwiastka odwagi i odpowiedzialności. I pal licho, kiedy Czarodziejka z Księżyca rozmawia z Królem Julianem, ale przyznajcie szczerze. Mało fair jest dyskusja Kamila Newczyńskiego z Panem Samochodzikiem.
A jeśli naprawdę chcesz kimś, kim naprawdę nie jesteś, to przyjmij proszę ode mnie jedną radę. Po zmianie swojego imienia i nazwiska np. na Lóqaszku Pe, zmień jeszcze swój adres url widniejący w pasku adresu (facebook.com/lukasz.pastuch). Bo tam najczęściej zostają prawdziwe dane. A jak się kamuflować, to tylko skutecznie, prawda?
3. Zawsze taki elegancki i ułożony
Jest taka grupa ludzi, która pokazuje się wszędzie na baczność w krawacie i uważa, że to buduje im pozytywny wizerunek, a co za tym idzie, również wiarygodność. To bzdury. Nikt cały czas nie jest taki sztywny. Nawet premier czy prezydent.
Wiarygodny jesteś wtedy, kiedy można cię znaleźć w różnych, naturalnych dla każdego człowieka sytuacjach. W Koszalinie mówiłem o swoim internetowym ekshibicjonizmie. Ale jednocześnie uspokajałem, że fotek z imprezy nie ma się co wstydzić. Mało tego! Trzeba je upubliczniać. Bo to pokazuje, że potrafisz się bawić, integrować i odpoczywać. A to całkiem naturalne. To dowód, że prowadzisz zdroworozsądkowy styl życia.
4. Czy ktoś cię poleca?
W dużym uproszczeniu (ale takim naprawdę dużym i laickim) różnica pomiędzy marketingiem a pijarem polega na tym, że w tym pierwszym to ty sam przekonujesz innych, że jesteś najlepszy. W drugim zaś to inni mówią całej reszcie, że jesteś najlepszy.
Oczywiście, nie ma nic złego w mozolnym przekonywaniu innych do siebie własnymi ustami. Robi to opakowanie ciasteczek, które woła do ciebie z półki w sklepie: „hej, tu jestem, kup mnie, jestem najlepszy”. Sam też możesz wykrzyknąć światu: „jestem najlepszym mówcą”. Ale możesz też napisać: „kiedy ostatnim razem wchodziłem na scenę, prowadzący powiedział: oto ten, który w ankietach dostaje 11 na 10 możliwych punktów”.
Widzisz różnicę? Na pewno. A skoro widzisz różnicę, z łatwością odpowiesz sobie na pytanie, który sposób mówienia o sobie jest bardziej wiarygodny.
5. Opowiedz o swoich wpadkach
Kiedy ludzie pytają mnie co zrobić, żeby skutecznie sprzedać swój produkt lub usługę, mówię im: pokażcie problem lub ekstremalnie trudną sytuację, a następnie sposób, w jaki z niej wyszliście. Najczęściej na taką poradę reagują „chyba pan oszalał, nie będziemy pokazywać klientom naszych trudnych sytuacji”.
Błąd. Potoczne faile bardzo uwiarygadniają. Zwłaszcza te, w których opowiadasz o sposobie rozwiązania problemu. Polityk, któremu w programie na żywo wylała się przypadkiem kawa, dostaje 100 punktów wiarygodności. Bo on od razu staje się podobny do nas. Ma podobne problemy jak przeciętny Kowalski. Nam też czasem coś się wylewa, wypada z rąk, o czymś zapominamy. A gdyby taki polityk dorzucił jeszcze tekst „wiem, że są lepsze metody rozgrzewania zimnych ud, ale nie mogłem już dłużej wytrzymać – strasznie tu zimno”, jest gwarantowanym memem.
6. Mam takie nietypowe hobby
Być może jest jakaś grupa ludzi, którzy pasjonują się psychologią drobiu albo enologią. Problem polega na tym, że ciężko zweryfikować prawdziwość takich deklaracji np. w CV. Ale już nawet pomijając życiorys, lepiej milczeć i mieć na to dowody, niż rozwlekle o tym pisać.
O wiele bardziej wiarygodny byłby link do twojej tablicy na Pintereście, gdzie gromadziłbyś pogrupowane regionami zdjęcia szczepów winnych, z których robi się odpowiednio białe, czerwone lub różowe wina, niż słowna deklaracja, że „jesteś pasjonatem win”.
7. Twoje słowa świadczą o Tobie
To jak mówimy i jakich słów używamy ma ogromny wpływ na naszą wiarygodność. Ba, to również ogromny wabik na drodze do przekonywania innych i budowania pewności siebie. Napisałem o tym oddzielny poradnik: „Chodź, stworzymy twój osobisty słownik sukcesu„.
Wychwycilam delikatny pstryczek w nos skierowany do pewnego pana 🙂 slusznie, czy mam zbyt podkrecony radar zlosliwosci? : D
Kinga, to się zaczyna robić niebezpieczne, że mi tak w głowie mocno siedzisz. No kogoś w głowie miałem i nawet chętnie skonfrontuję, czy myślimy o tym samym 🙂
To może ja już nie będę się aż tak wczytywac, dla dobra wspólnego 😀
No mów, mów, o kim tam myślałaś? 😉