[toggle_simple title=”To musisz wiedziec, zanim przeczytasz ten wpis” width=”Width of toggle box”]
To lubię jest taką kategorią wpisów, w których rządzą tylko moje męskie hormony. Tu nigdy nie będzie miejsca na jakąkolwiek komercję. Więcej o tym pomyśle przeczytasz tutaj.
[/toggle_simple]

Nic tak dobrze na jesieni i w zimie mnie nie pobudza jak dobra czekolada. Czasem lepiej niż hektolitry kawy. Ale nie może być byle jaka.

Czekoladopodobnego produktu od Tesco nawet własnemu psu do miski bym nie wrzucił. To samo tyczy się produktów dyskontowych z Biedronek i innych zwierzaczków.

Ale zacząłem się zastanawiać, jak może smakować czekolada z tzw. marki własnej w sieci Piotr i Paweł? W końcu to supermarkety premium, więc i produkty z tej linii z założenia nie mogą się równać tym z Tesco. Pytanie tylko, czy mogą dorównać markom ze średniej półki (np. Alpen Gold, Wedel), a może nawet tym z najwyższej (np. od Lindora)?

Każdy milimetr mojego podniebienia mówi „tak”! To nie jest czekolada z najwyższej półki, ale bardzo nietypowym połączeniem smaku wygrywa z Wedlem i Alpen Gold, które zwyczajnie mi się znudziły.

Najbardziej urzekła mnie mleczna czekolada z migdałami i cząstkami malin. Taka niepozorna, niekrzycząca do mnie hasłami „niepowtarzalny smak”, ale z pewnością na takie miano zasługująca.

Różnicę robią te małe cząsteczki malin. Nie mam nic przeciwko półpłynnym nadzieniom wedlowskim w podobnej czekoladzie, ale ta z Piotra i Pawła z migdałami smakuje mi wybornie.

Próbowałem również kompozycji z chrupkami ryżowymi i cząstkami brzoskwiń, a także z orzechami i jabłkiem. Obie mają bardzo specyficzny, wyrafinowany smak. Są jeszcze gorzkie z cząstkami wiśni i orzechami, ale ponieważ z zasady nie przepadam za gorzką czekoladą, to tym ostatnim rekomendacji nie wystawiam.

Bez żadnego „ale” mleczne czekolady z cząstkami malin, brzoskwiń lub jabłek są na mojej liście „To lubię!” Cena: 3,99 zł za 100-gramową tabliczkę (ostatnio w promocji dorwałem za 3,19 zł). Zdecydowanie warte swej ceny.