Strona główna Społeczeństwo Świąteczne tradycje, które nie mają sensu

Świąteczne tradycje, które nie mają sensu

44
Świąteczne tradycje, które nie mają sensu
foto: sxc.hu

Od kilku lat pięciu wybranym znajomym zadaję przed Świętami to samo pytanie.

– Czy wiesz, dlaczego w Polsce utarło się, że to karp jest tradycyjną rybą na wigilijnym stole?

W odpowiedzi zawsze, ale to zawsze słyszę:
– Yyyy, eeee, hmmm, noooo, eeee….
– No ale dlaczego akurat nie rekin, tylko karp?
– Nie wiem, bo taka jest tradycja?

No ale skąd ona się wzięła? Jaki jest sens pielęgnowania tradycji, której nie rozumiesz? Jeśli gdzieś wychodzisz, to zazwyczaj w jakimś celu. Nie błąkasz się, bo dobrze wiesz, gdzie idziesz. Na wigilię wcinasz karpia, ale nie wiesz, dlaczego akurat ten gatunek ryby. Absurd. Identyczny jak ten, w którym idzie się na studia tylko po pizzę.

Karp jest wymysłem minionej epoki. W PRL-u przeważnie wszystkiego brakowało. Na kilka tygodni przed Świętami rzucano w zakładach pracy tony tej ryby. Łatwo ją było hodować na masową skalę, bo musiało starczyć dla wszystkich. Takie było zarządzenie Gomułki i Jaruzelskiego. Przed wojną na polskich stołach królowały znacznie lepsze ryby, jak sandacze czy szczupaki.

Karp = biedna Polska

Karp jest więc symbolem biednej Polski. Symbolem kraju, w którym nie ma lodówek. Dlatego tak często karpia przynosiło się niehumanitarnie w siatce, później trzymało w wannie by tuż przed wigilią wymierzyć mu ostateczny cios. I do dziś starsze roczniki nie wyobrażają sobie Świąt bez tej tradycji. Tradycji biednej, komunistycznej Polski.

Ale na litość Pana Boga! My, ludzie młodzi, żyjemy już w zupełnie innym świecie, z inną mentalnością. Dlaczego mamy pielęgnować PRL-owskie tradycje? Dlaczego mamy powielać przyzwyczajenia naszych rodziców i dziadków, którzy nie mieli innego wyjścia?

My ten wybór mamy i z niego nie korzystamy. Po 25 latach od obalenia komunizmu ciężko mi odnaleźć rozsądek u tych stojących w ogromnej kolejce po karpia. Szczególnie teraz, kiedy dążymy do maksymalnej satysfakcji i jakości życia. Teraz, kiedy wybór jest przeogromny, a inne ryby znacznie smaczniejsze. Ale nie, bo po co? Trzeba wystać w kolejce jak reszta masy, która na wigilię chce sobie zafundować odrobinę sentymentu do PRL-u.

Karp jest ohydny, tłusty i kojarzy mi się z biedą. Tradycja mówi jasno: na stole powinna być ryba. Ryba na miarę czasów w jakich żyjemy. Nie tkwijmy w minionej epoce. Stać nas na lepsze produkty. Niech to będzie znak, że Polska jest nowoczesna i nie trzyma się bezmyślnie przyzwyczajeń, których nie potrafi sobie wytłumaczyć.

44 KOMENTARZE

  1. Nie wiedziałem, że karp reprezentował biedę, ale nigdy go nie lubiłem. Zawsze mnie obrzydzał i odkąd pamiętam odmawiałem jego spożycia podczas wigilii. Dużo, dużo lepszą rybą jest pstrąg, nie mówiąc już o pieczonych dzwonkach łososia.

    • Karp na pewno nie jest dla mnie symbolem nowoczesnego dobrobytu, a już na pewno nie współczesnej palety wyboru. Ta ryba bardzo mocno kojarzy mi się z PRL-em, z brakiem wyboru. Ludzi po prostu nie było stać na nic więcej. Ta ryba była po prostu tania i łatwa w hodowli – to jedyny wyznacznik, dla którego stał się tak bardzo popularny 🙂

  2. Zgadzam się. Karp jest okropny i nigdy go nie jem. Rodzina wiecznie narzeka, że w wigilię, wszystko trzeba zjeść, ale co poradzę, że akurat ta ryba jest taka okropna…

    Od kilku lat robię danie alternatywne z łososia i nie wiedzieć czemu tylko ja je jem, bo reszta zajada się nieszczęsnym karpiem i nawet nie chce spojrzeć na łososia…

  3. Witaj.
    Każda tradycja kiedyś była nowością, potem zwyczajem aż uznano ją za istotny element kultury.
    Świąteczna choinka na przyklad jest zwyczajem protestanckim, który do Polski wprowadzili na początku XIX wieku znienawidzeni niemieccy zaborcy.
    Zwyczaj ten na dobre zadomowił się u nas zaledwie sto lat temu. Wcześniej obowiązywał wywodzący się ze Święta Godowego, staropolski zwyczaj wieszania pod sufitem „podłaźniczki” czyli gałęzi iglastego drzewa. Jednak teraz nikt już tego nie pamięta i bezmyślnie stawia „zaborczą” choinkę klaszcząc z radości.
    Karp świąteczny, mimo,że ma tradycję PRLowską, jest tradycją bardziej na miejscu niż Świąteczna Choinka.
    Po pierwsze Wigilia, to skromna, jeszcze postna kolacja, więc potrawa z „ryby dla biednych” bardzo dobrze wpasowała się w prawdziwe znaczenie Wigilii.
    Ponad to w kolejkach po Świątecznego Karpia, paradoksalnie, wbrew intencji władz, podtrzymywana była chrześcijańska jedność bez względu na poglądy religijne.
    Uznanie karpia za rybę jedzoną tradycyjnie w Wigilię uważam wręcz za wyraz patriotyzmu 🙂
    Na marginesie, tzw „szpic” wieńczący choinkę też jest tradycją PRLowską. Zastąpił on „kościelną” Gwiazdę Betlejemską, którą umieszcza się na szczycie drzewka by wskazywała drogę do domu tym, którzy muszą spędzać Wigilię z dala od rodzin. „Szpic” nic nie wskazywał, ale był świecki i pozwalał traktować Boże Narodzenie jako kultywowanie święta ludowego a nie religijnego. Teraz nikt tego nie pamięta i przystrajając szpicem, nie wie, że tak naprawdę ma w domu „ateistyczną choinkę”. Podobnie próbowano zastąpić Świętego Mikołaja Dziadkiem Mrozem, z którego peleryny zniknął złoty krzyż (i do dzisiaj tam nie wrócił, chociaż sporadycznie widzi się już powrót do tej tradycji).

    I jeszcze ciekawostka dla tych, którzy sądzą, że nazwa zabawy noworocznej „sylwester” wzięła się stąd, że akurat pierwszego stycznia są imieniny Sylwestra. Jest na odwrót, to imieniny Sylwestra obchodzimy pierwszego stycznia z powodu zabawy noworocznej. A bawimy się, bo świętujemy, że… nie nastąpił koniec świata!
    Tradycja szalonej noworocznej zabawy powstała w nocy z 999 na 1000 rok, gdy katolicy zgromadzeni w Rzymie przeżywali euforyczną radość, że nie nastapił przepowiadany koniec świata. Za swego wybawcę uznali óczesnego Papieża Sylwestra. Do dziś na jego cześć pierwszego stycznia obchodzimy imieniny Sylwestra i uczestniczymy w zabawach sylwestrowych, dziękując Bogu i Papieżowi Sywestrowi, że Armagedon został przeniesiony na następny rok.

    Wesołych Świat i oby i tym razem nie nastąpił koniec świata! 🙂

    • Mądry komentarz, ale nie zgadzam się z nazywaniem karpia polską tradycją – to „tradycja” chyba wszystkich krajów byłego bloku wschodniego, bo występuje też w Czechach i na Słowacji. Poza tym, jeśli karp jest tradycją, to jeżdżenie maluchem i słuchanie Jaruzelskiego też? Stawianie stogu siana w domu już jest bardziej polską tradycją, przynajmniej wywodzi się z pierwotnych obrzędów słowiańskich.

  4. Witaj. Świąteczna choinka jest zwyczajem protestanckim, który do Polski wprowadzili na początku XIX wieku znienawidzeni niemieccy zaborcy. Zadomowił się u nas na dobre niespełna sto lat temu. Wcześniej wieszano pod sufitem „podłaźniczki”, czyli gałęzie iglastego drzewa. Teraz nikt już tego nie pamięta i bezmyślnie stroi „zaborczą” choinkę, aż klaszcze z radości. Tradycja karpia świątecznego, mimo, że stworzył ją PRL, jest bardziej na miejscu niż Świąteczna Choinka. Po pierwsze Wigilia, to skromna, jeszcze postna kolacja, więc potrawa z „ryby dla biednych” bardzo dobrze wpasowała się w prawdziwe znaczenie Wigilii. A po drugie w kolejkach po świątecznego karpia, paradoksalnie, wbrew intencji władz, podtrzymywana była chrześcijańska jedność bez względu na poglądy. Na stole każdego Polaka: protestanta, katolika, ateisty czy prawosławnego w Boże Narodzenie pojawiała się potrawa z karpia. Uznanie karpia za rybę jedzoną tradycyjnie w Wigilię w Polsce uważam wręcz za wyraz patriotyzmu :).

    • Minęło troszkę czasu, a ja wracam znowu do tematu Karpia Wigilijnego 🙂 Otóż weszłam w posiadanie informacji, skąd tak naprawdę tradycja jedzenia karpia w Wigilię.
      Pierwsze hodowle karpia pojawiły się w Polsce w średniowieczu za sprawą francuskich zakonników. Do końca XVII wieku hodowlą zajmowano się wyłącznie w zakonach. Tradycja jedzenia karpia na Wigilię pojawiła się najpierw właśnie tam. A ponieważ hodowla karpia była łatwa, ryby z powodzeniam się rozmnażały, stawów przybywało, karp był rybą nie tylko pożywną ale też tanią. Na stołach ludzi zamożnych siłą rzeczy karp nie był mile widziany, jako ryba dla biednych, jednak nigdy nie zniknął ze stołow wigilijnych w zakonach i na plebaniach. Tak więc, niniejszym odbieram PRL zasługi w rzekomym wprowadzeniu katolickiej tradycji i przywracam je średniowiecznym francuskim zakonnikom ! 🙂

    • Nie przeczę, że tak właśnie było w średniowieczu. Natomiast współczesne przyzwyczajenia są wg mnie wynikiem tego, co nasi rodzice i dziadkowie przeżywali podczas PRL-u, a nie tego, co setki lat temu było w średniowieczu. Przed wojną na stołach królowały znacznie lepsze ryby 🙂

    • Podobnie kompot z suszu przed wojną był podawany wraz z owocami w pucharkach jako deser, a w czasach „komuny” zastąpiono go napojem w stylu „epoki” czyli rozcieńczonym kompotem w szklankach, to taka ciekawostka.

    • Choina świąteczna (święte drzewo) nie jest wytworem protestanckim, tylko przyjeła się najszybciej w protestanckich Niemczech (na początku podobno w Alzacji). Zwyczaj ten jest dużo starszy, i wywodzi się jeszcz z pogaństwa, zarówno celtyckiego, jak i słowiańskiego. Które to miały zresztą wiele podobieństw. Najbardziej znane to Samhain-Dziady (jedno ewoluowało w Halloween, drugie w nasze Zaduszki) i kult świętych drzew właśnie. Dlatego też i u nas zwyczaj choinki się zakożenił, jak wiele katolicko-pogańskich przeróbek (Z Matką Boską Zielną na czele)
      Karp jest paskudny!
      Pozdrawiam.
      Tak.

  5. Na jakich polskich stołach królował przed wojną szczupak czy sandacz. Sarmackich i mieszczańskich co najwyżej. 51% społeczeństwa stanowili rolnicy i mieszkańcy wsi a 29% robotnicy i jakoś tak dziwnie nie wierzę, żeby na ich stołach królowały sandacze i szczupaki więc nie uogólniaj, w PRL przynajmniej nawet te 80% społeczeństwa było na tego Karpia stać. Obfitość stołów w (biednym) PRL nijak się ma do obfitości stołów na dzisiejszych bogatych przyjęciach. Nie twierdzę, że jestem zwolenniczką PRL ani karpia, ale tego typu pierdoły może wypisywać tylko osoba w Twoim wieku, której się wydaje, że wie wszystko o PRL, a tak naprawdę nie ma o nim zielonego pojęcia, co zresztą z racji Twojego wieku właśnie jest zupełnie uzasadnione. Uznanie PRL za czas kiedy ludzie chodzili głodni, a II Rzeczypospolitej za czas wszelkiej obfitości jest żenujące. Trochę się doucz, korzystając z różnych (a nie tylko jedynie właściwych) źródeł informacji.

  6. Będę uogólniał zawsze kiedy uznam to za stosowne. Odwołanie do historii to raptem jedno zdanie, które nie ma większego wpływu na główny wątek. Sandacze i szczupaki na przedwojennych stołach nie były rzadkością i to jest fakt. I tak samo dziś, nie każdego może stać na znacznie lepszą rybę niż karp, ale ci, których na to stać, bezmyślnie kopiują tradycję. I nie potrafią tego wytłumaczyć.

    • Wpadłam na twojego bloga przypadkowo – ale już mi się podoba 🙂
      Muszę się zgodzić, że karp do najsmaczniejszych ryb nie należy – jest tłusty i często śmierdzi mułem, przynajmniej dla mnie – chociaż może to zależy od jego przyrządzenia 🙂 (nie będę wypowiadać się za innych bo każdy ma inny smak) lecz ja znowu nie wyobrażam sobie wigilii przy filecie np. z pangi (ohyda) lub innej ryby mrożonej, paluszkach rybnych czy nawet filecie z łososia. Mam to szczęście, że dziadek jest zapalonym rybakiem i zawsze na stole są rybki złowione przez niego: szczupak, okoń czy nawet płotki. Ale jak powiedziałam, każdy lubi co innego jednak zamieniać karpia na np: łososia tylko dlatego, żeby co pokazać, że nas na niego stać? Myślę, że powielanie przyzwyczajeń naszych dziadków itd to własnie jest tradycja i idąc tym tokiem myślenia to w sumie zniesiony jest post to dlaczego nie zrobić schabowego na wigilię?

    • Ale to właśnie PRLowski masowo produkowany karp był symbolem awansu społecznego i obfitości. Bo większość społeczeństwa przed wojną nie miała na stole żadnej ryby. Kapusta, grzyby, buraki, to jest dopiero biedne jedzenie. Po prostu.
      Odwoływanie się do zmitologizowanej Polski międzywojennej we wszystkich kwestiach włącznie z rybą wigilijną jest skutkiem braku świadomości, jak ta Polska naprawdę wyglądała. Czy aby na pewno twoi pradziadowie raczyli się sandaczem? A może, jak u 80% Polaków, jedli co mieli. A jeszcze po drodze w latach 30 był kryzys i hiperinflacja.

      Są przyczyny, dla których – mimo wszystkich represji, niesprawiedliwości, braku suwerenności, cichych aresztowań (internetu nie było) – wielu ludzi całkiem szczerze chciało „budować socjalizm”, oczywiście do czasu. Jak wiadomo, historia nas nie rozpieszczała.

      To teraz mamy wybór i teraz mamy obfitość jedzenia i teraz możemy kupować inne ryby. Obawiam się tylko, że sentyment dążenia do przedwojnia jest tak silny, że niedługo karpia nikt jeść nie będzie, bo jedni będą wcinać sandacze i szczupaki… a innych będzie stać tylko na pangę.
      Mnie akurat karp smakuje i jest czymś wyjątkowym, bo inną rybę mogę sobie zjeść o każdej innej porze roku, a jem ich sporo. I to jest moja odpowiedź na pytanie, dlaczego karp w Wigilię.

  7. wrecz przeciwnie – dlaczego ludzie mieliby wiedziec skad sie wziela pierwotna tradycja? przeciez jesli jest wystarczajaco stara to nadbudowalo sie juz wiele roznych wersji. pytanie dlaczego karp, a nie co innego wyglada na marudzenie wegefaszystow dlaczego karp, a nie kotlet sojowy. w zalewie zachodniej glupoty zachowajmy nasza tradycje – niezaleznie od tego czy ktos wierzy w swiatowida, zyda-zombie czy jest ateista, bo niedlugo zostanie nam tylko tecza i inne dewiacje

    • jak jesteś taki przywiązany do tradycji to przesiądź się na woły, konie albo muły wszak każdy się z chłopa wywodzi wróć do epoki kamienia na przekór postępowi, mody, tradycja to jest tylko chwyt marketingowy każdy ma jakieś tam zwyczaje wyniesione z domu które z biegiem czasu zastępują nowe. A tradycja… zmienia się tak samo ja zwyczaje…

  8. To, że karp ląduje na wigilijnym stole to jeszcze jestem w stanie zrozumieć (u mnie je się śledzie tego wieczoru przyrządzone w dość nietypowy sposòb). Najgorsze są hipermarkety pełne wielkich zbiornikòw, w których „pływa” mnóstwo ryb. I przechadzają się obok tego rodzice z dziećmi planując udane Boże NARODZENIE.

  9. Dzięki za tekst 🙂
    U mnie karp mimo wszystko jest nadal na stole i nie wyobrażam sobie bez niego wigilii. Ogólnie lubię ryby, a raz na rok poczuć smak karpia przyrządzonego przez babcię – bezcenne 😉

    • „raz na rok poczuć smak karpia (…) bezcenne” – dokładnie mam to samo. Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad tym dlaczego akurat karp ląduje na wigilijnym stole, najważniejsze, że mi smakował. To, że jedym nie smakuje i mają „problem” z „mułowatością” i „miliardami” ości nie oznacza, że ci którym ta ryba smakuje mają się nagle od niej odwrócić, bo taka teraz moda. Każdy ma swój rozum. Pozdro.

    • czekam na tego karpia jak na zbawienie ,gledzenie o nim co ma symbolizować ,nie robi na mnie wrażenia

  10. Bez odnoszenia się do tekstu i karpia. Dlaczego artykuł nosi tytuł „(…)Czyli świąteczne tradycje, które nie mają sensu.”, a jest mowa tylko o JEDNEJ tradycji?

    Dodam jeszcze, ze dostalem sie do tego artykulu z facebooka, gdzie nosil tytul „Świąteczne tradycje, których nie rozumiesz”. Liczba mnoga, a w zamian dostalem krotka notke o karpiu.

    Na koniec – Teks jest ciekawy i tlumaczy upodobanie do jedzenia tej ryby na swieta. Z drugiej strony przydalyby sie jakies zrodla, ze tak faktycznie jest (bylo). Bez jakiegokolwiek wytlumaczenia mozna rownie dobrze napisac, ze karp wywodzi sie z sojuszu polakow z wikingami w 500 roku naszej ery albo starozytni egipcjanie jedli go o tej porze roku…

  11. Kto czyta w 2014?!

    A tak na serio – nigdy nie lubiłem karpia. Zawsze kojarzył mi się z wanną, kilogramem mułu, który z niego wyłaził i ogromnymi ośćmi. Wtedy, kiedy inny krztusili się tym paskudztwem, ja jadłem pierogi.

    W zasadzie nic się nie zmieniło 🙂

  12. Kto czyta w 2015? Durne pytanie, ale durniejsze jest oburzenie tzw. patriotów antykomunistycznych starej daty, którzy karpia uważają za wielką tradycję, a tak naprawdę wprowadził tętradycję Hilary Minc, zatwardziały stalinista w najbardziej opresyjnym okresie PRLu. Kolejną anomalią jest że ci sami patrioci bronią innych stalinowskich symboli jak np. Pałac Kultury w Warszawie. A co do Karpia, chcąc nie chcąc, jest on już tradycją, nawet bym powiedział że idealnie pasujący do dzisiejszej Polski, która jest przedziwną hybrydą i jedną wielką anomalią z żelaznymi brzozami w tle 😉

  13. Dla wielu Polaków karp jest nadal symbolem Świąt i „rarytasem” dla Pana może ohydny i tłusty ale dla emeryta czy rencisty z miesięczną pulą 800zł to luksus.Tyle nam dała ta wolność i demokracja…A czy dzisiejsze ryby są zdrowsze???Hodowane również na madową skalę???I mogłabym tak dalej przytaczać przykłady tego dzisiejszego „dobrobytu”…jestem rocznik 77 i tęsknie za tamtymi czasami niby w szarej komunistycznej Polsce ale jakże ludzie byli mili ,życzliwi dla siebie,otwarci

  14. Dla wielu Polaków karp jest nadal symbolem Świąt i „rarytasem” dla Pana może ohydny i tłusty ale dla emeryta czy rencisty z miesięczną pulą 800zł to luksus.Tyle nam dała ta wolność i demokracja…A czy dzisiejsze ryby są zdrowsze???Hodowane również na madową skalę???I mogłabym tak dalej przytaczać przykłady tego dzisiejszego „dobrobytu”…jestem rocznik 77 i tęsknie za tamtymi czasami niby w szarej komunistycznej Polsce ale jakże ludzie byli mili ,życzliwi dla siebie,otwarci na drugiego człowieka…..szkoda…żal.

  15. Tradycja karpia na wigilę jest dużo dłuższa niż prl. Mój dziadek opowiadał ,że jeszcze przed wojną chodzili pracować przy łapaniu karpi na stawy których własnością był Dwór. Opowiadał ,że za tą pracę dostawali trochę ryb , karasi albo piskorzy , karpie szły na sprzedaż dla lepszych sfer , bo ich cena była wtedy za wysoka nawet dla robotnika.

  16. Nie moge sie z tym zgodzic, nie tylko w polskiej tradycji jemy karpia na swieta! Niemcy tez serwuja ta rybe na swieta i to wcale nie dawny DDR

  17. Jest rok 2016, temat wiecznie żywy 🙂
    Właśnie zjedliśmy Wigilię.
    Były tradycyjnie u nas dwie potrawy z karpia, karp pieczony i karp w galarecie.
    Tak naprawdę wigilia kojarzy mi się głównie z karpiem, więc gdyby go zabrakło, to już nic nie byłoby takie samo.
    Ja po prostu innej Wigilii nie pamiętam 🙂
    I stać nas na dużo „lepsze” ryby.
    Wesołych Świat
    Ps
    A ekolodzy niech zakaza najlepiej połowu wszystkich ryb i owoców morza, uboju zwierząt i oczywiście wycinki wszelkich roślin.

  18. Zgadzam się jeśli chodzi o pochodzenie tego zwyczaju ale reszta jest pozbawiona sensu. Co z tego że niektórym kojarzy się z PRL-em?
    Zwłaszcza tym którzy nie pamiętają tamtych czasów 😉 Karp wrósł w tradycję, jest smaczny ( jeśli wiesz gdzie kupić) jest dużo zdrowszy niż te wszystkie Pangi i inne chińszczyzny i jest tani! Nie każdego stać na łososie, pstrągi czy węgorze które poza tym budzą obrzydzenie tym czym się żywią i nigdy nie są świeże”prosto z wody”. A co najważniejsze ten jeden jedyny raz w roku można spożyć coś innego.

  19. Święta blisko, więc natknęłam się na dyskusję o „polityczności” karpia. Dla mnie karp jest absolutnie niepolityczny, a poza tym to jedna z moich ukochanych ryb. Zdecydowanie wolę od suchego szczupaka, czy nawet sandacza (którego również lubię). Ale karp musi być świeży i trzeba umieć go usmażyć!! A tu niewielu sobie dobrze radzi, stąd mity o złym karpiu. Niejeden znajomy twierdzący że karp jest niesmaczny po skosztowaniu mojego zmienił zdanie 🙂 Trudno mówić przed Wigilią „niech żyje karp!”, ale niech go nam nigdy nie zabraknie 🙂

  20. choinka to też tradycja biedy, pogańskiej alpejskiej biedy, ale choinka ładniej wygląda niż karp, może się Pan zmierzy z choinką, na pewno będzie trudniej niż z karpiem 🙂 pozdrawiam

  21. Denerwuje mnie, gdy ktoś twierdzi, że tradycja jedzenia karpia na Wigilię to wymysł czasów tzw. „komuny”. Karp na wigilijnych stołach Polaków to tradycja mocno zakorzeniona w okresie międzywojennym. Między innymi w tygodniku „”Nowości Ilustrowane” nr 2, z 8 stycznia 1921 r. w rubryce Kronika Tygodnia jest bardzo ciekawy opis Wigilii z 1920 roku. Autor kroniki narzeka, że nie jadł karpia na Wigilię ponieważ „paskarze rybni urządzili prawdziwą orgię (przyp. cenową), a cena karpia dosięgła 250 marek” (cytuję- stąd stylistyka). Niestety niejednego krakowianina nie było wtedy stać na tak drogą rybę. Autor dodaje, że niedaleko od Krakowa cena karpia wynosiła już tylko 40 marek. A wszystkim współczesnym strażnikom tradycji życzę smacznego karpia 🙂

  22. Mnie akurat karp nie kojarzy się z PRL czy bieda tylko z bezmyslnym okrucieństwem. Nie zawsze jest zabity w sklepie, tylko zapakowany do siatki a później do wanny gdzie będzie się męczył jeszcze jakiś czas. Jeszcze te które trafiły do wanny mają lepiej ale to nie zmienia faktu że jest to niepotrzebny zwyczaj. Może pozostańmy przy tradycyjnych bezmiesnych wigilijnych potrawach…

  23. Karp dlatego jest tradycją, że jest wymysłem minionej epoki, gdyby był wymysłem obecnej, wtedy nie byłby tradycją. Natomiast sam karp odpowiednio przyrządzony może być bardzo smaczny, wiele osób go nie lubi tylko dlatego, że z takim nie mieli do czynienia. Szkoda unikać karpia tylko dlatego, że nie wie się, jak go dobrze zrobić. Poza tym co to za „lepsze” ryby, skoro teraz wszystko sprowadza się do tego, jak która ryba była hodowana.
    Ale po to mamy tradycję, żeby nie zapominać o tym, jak kiedyś było.
    Warto też zauważyć, że nie jesteśmy jedynym krajem, której tradycje ukształtowały się przez wcześniejsze ubóstwo. Takie ślimaki i żaby we Francji też zaczęły być potrawą dopiero wtedy, kiedy już nie było nic innego do jedzenia podczas wojny, a teraz zrobili z tego nie tylko tradycję, ale też jedzenie dla bogatych. Nie ma nic złego w takiej tradycji!

  24. We Francji z biedy jedzono żaby i ślimaki. Teraz to wizytówka tego kraju i przysmak na świecie. Dlaczego więc mamy rezygnować z tradycji jedzenia karpia? Nie da sie wymazać minionej epoki ale też nikt nie musi kojarzyć tego z komuną. Poprostu jest i już!!

  25. Przykro, że inteligentni ludzie tak prosto kategoryzują na zasadzie czarne-białe, gdy przecież nic nie jest takie monochromatyczne. Nieprawdą jest, że karpia łatwo wyhodować. Tę rybę hoduje się bowiem w cyklu trzyletnim. Rozumiem, że komuś karp może nie smakować i z tym nie polemizuję – w końcu o gustach się nie dyskutuje, ale krzywdzicie karpia. Dobra ryba wcale nie smakuje jak bagno, jeśli jest przepuszczona przez tzw. płuczkę to nie ma opcji, żeby mięso smakowało jak muł. A może niewłaściwie przyrządzacie karpia? Smażąc go na głębokim tłuszczu? Kulinarny świat poszedł do przodu. Dziś używa się pieców konwekcyjno- parowych, które dają świetne efekty. Zapraszam do Doliny Baryczy i tamtejszych restauracji. Szybko zmienicie zdanie na temat tej ryby. Poza tym tradycja hodowli karpia i ryb słodkowodnych sięga w Polsce XII, XIII wieku. Władza PRL musiała znaleźć rybę prawdziwie „polską” (choć to nieprawda) i znalazła.
    Pozdrawiam Was gorąco. Otwórzcie czasem umysły i poczytajcie trochę, a zmienicie zdanie.

  26. Nigdy, przenigdy nie lubiłem karpia, od samego dzieciństwa i czasów przedszkola. Jak miałem go kupić, to biegłem potem z siatką do domu, żeby szybko wrzucić go do wody, żeby się nie męczył i nie dusił. Bo wiedziałem, że się dusi. Miło było patrzyć na to majestatyczne zwierzę pływające w wannie. To piękne stworzenie, ale żal mi było, gdy powoli umierał, a ja wówczas nie wiedziałem, że on zwyczajnie się dusi z braku tlenu w stojące, kranowej wodzie w temperaturze pokojowej, rodem ze środka lata. Kiedy trochę dorosłem i zrozumiałem, że ryba się dusi, zamontowałem jej filtr dla rybek, wówczas żyła długo i trzeba było ją koniecznie uśmiercić, czego nigdy nie chciałem robić. Kiedy raz, jedyny przekonano mnie, żebym to zrobił, a nawet tej ryby nigdy jeść nie chciałem, poczułem ogromny żal i obrzydzenie do siebie. Ani mnie ta ryba nie smakowała, ani nie podobało mi się jej trzymanie w wannie, bo się w niej męczyła. Tradycja też była dla mnie bzdurna, gdyż na Wilię nawet nie ma obligatoryjnego postu, ale dobrze, można wystrzegać się produktów „mięsnych”, ale jakby nie można było zjeść innej ryby, która została szybko uśmiercona, tylko koniecznie męczyć tę jedną na święta dniami. Dziesiątki, jak nie setki ryb stłoczone w przenośnych zbiornikach, pokaleczone, wymordowane, nie chcę pisać, co mi to przypominało… To żadna tradycja, to okropne przyzwyczajenie, a na dodatek wpojenie i to z czasów, których dobrze nie wspominamy. Może wystarczy powiedzieć, że karp jest „królewski” i od razu wiele Polek i Polaków od razu czuje się wielkimi, no bo skoro „królewski”, to zapewne kiedyś mógł raczyć się nim tylko król i królowa. Ryba jest mulasta, trudna do smacznego przyrządzenia. Jest wiele smaczniejszych ryb, na które nas spokojnie stać. Ale jeżeli już komuś ten karp tak bardzo smakuje, to niech chociaż nie męczy tego stworzenia w swojej wannie i w drodze do niej. Nich ma godne życie i zostanie szybko uśmiercona, bo ta „tradycja” tworzy zbędne cierpienie.

Skomentuj Marek- krakus Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj