Strona główna Social & Media Cytaty mijającego roku, o których warto pamiętać w 2013

Cytaty mijającego roku, o których warto pamiętać w 2013

0
Cytaty mijającego roku, o których warto pamiętać w 2013

Przez ostatni rok pochłonąłem ogromną ilość różnego rodzaju treści. Bacznie słuchałem, czytałem, rozmawiałem, komentowałem. Ale tylko nieliczni potrafili trwale zapisać się w mojej pamięci.

Na koniec roku postanowiłem wyłowić cytaty z tzw. środowiska okołosocialmediowego. Ale uprzedzam lojalnie. To nie jest ranking w konwencji „naj”, który powstał z listy kilkuset wypowiedzi. To jest bardzo subiektywny wybór. Być może ktoś coś gdzieś powiedział, a mnie wtedy tam nie było. Trudno.

Wybór tych cytatów opierał się o dwa kryteria. To musiało mnie bardzo mocno uprzytomnić, a zarazem być bliskie mojej działalności w sieci. Kolejność zupełnie przypadkowa.

„Focus on people, not on technology”

To zdanie padło z ust Paula Adamsa z Facebooka, podczas czerwcowej wideokonferencji. Krótko, ale jakże trafnie. Mi rośnie wielka żyła na czole, kiedy widzę słowo „apka”. Apki-srapki. Facebook to ludzie i relacje. Przecież nie zmieniamy się tak szybko, jak zmieniają się technologie. Przeciętny użytkownik nie jest w stanie za tym nadążyć. Tzw. tech trendy są przeważnie o kilka lat do przodu od tego, z czego dziś korzysta większość użytkowników.

Moi casualowi znajomi na Facebooku wiedzą, jak coś polubić, skomentować lub udostępnić. To wszystko. Ludzie być może schodzą się w grupach, ale potrzeby i satysfakcję odczuwają indywidualnie. A zatem: najpierw ludzie, ich potrzeby i relacje, a dopiero później narzędzia, które mogą je zaspokoić. Bo: „technology changes fast, poeple change slowly”.

„Blogerzy to według niektórych wymachujący siekierką wariaci w pióropuszu”

W ten obrazowy sposób Tomasz Machała sprowadził blogerów na ziemię. Ociekamy zajebistością, miziamy się, łechtamy własne ego, ale tylko w blogerskim jacuzzi popularności. Na zewnątrz, a szczególnie dla starych mediów, bloger jest mało wiarygodny. To kosmita. Przykre, ale prawdziwe. Więcej o tym w wywiadzie z Tomkiem Machałą, który opublikowałem na blogu w październiku.

„Content is king, ale distribution is queen”

Cytat Natalii Hatalskiej nie jest specjalnie odkrywczy. Ale niezwykle trafnie oddający to, z czym na codzień zmagają się spece od social marketingu. Padł przy okazji wystąpienia Natalii na BFG i jakoś utkwił mi w pamięci.

Bo przecież ile razy widziałem treści, nad którymi pot wylewali najlepsi copywriterzy, ilu blogerów spłodziło treści, które zasługiwały na większą uwagę? Tylko co z tego, jeśli nie ma dystrybucji. Możesz napisać cholernie odkrywczy, wciągający i poruszający wpis. Ale nikt go nie przeczyta, jeśli nie znajdzie on swojego audytorium. A sposób dotarcia do audytorium odgrywa czasem równie ważną rolę, jak sama treść.

A nawiasem mówiąc, masowe zachowania społeczności, są niekiedy jak rosyjska ruletka – nieprzewidywalne i ciężko je wytłumaczyć.

„Blogerzy zrozumieją, że największą wartością blogów nie są blogi, tylko oni sami. Wtedy też pojmą, że przestawiając się na taki typ współpracy z firmami nie muszą już obawiać się, że kiedyś blogosfera umrze. A niech umiera. Autor będzie żył, autor! Marka sama w sobie. Firmująca sobą inne marki. Na blogach, facebookach, w mediach, w niebie i piekle. Wszędzie.

Ponieważ autor zbiera bardzo skrajne opinie, proponuję przez chwilę zapomnieć, że to twórczość Kominka. Bo można kogoś kochać, można wręcz nienawidzieć, ale tu chodzi o sedno sprawo i odzwierciedlenie trendów.

A ten konkretny widać przecież nie tylko w blogosferze. Znana osoba (dziennikarz, aktor, publicysta) ma tę przewagę nad innymi, że o ile szybko zmieniają się trendy, marka osobista przetrwa. Wczoraj grał rolę w głośnym filmie, dziś wspiera fundację charytatywną, a jutro firmuje kosmetyki swoim nazwiskiem w telewizyjnym spocie.

Ta elastyczność, dywersyfikacja, różnorodność działań to nie tylko droga do sukcesu, ale sposób przetrwania. Coś w rodzaju mechanizmu obronnego przed szybkimi i niespodziewanymi zmianami w otoczeniu. Nie wiemy przecież, co i w jakim momencie przestanie mieć znaczenie, a co urośnie do rangi topowego medium. Silna marka osobista odnajdzie się w każdym otoczeniu.

„Z fan pagem jest jak z dzieckiem. Łatwo spłodzić, ale utrzymać i wychować na porządny twór udaje się nielicznym”

Na koniec nieskromnie przywalę własną twórczością, którą szpanowałem na własnym fan page’u. Bo w sumie czemu nie? Mój blog – moja twierdza. A głupie to nie jest. Odkrywcze? Też pewnie nie. Ale w cytatach tak właśnie jest – być może inni też by na to wpadli, ale bonus dostaje ten, kto to wymyślił.

Ale do sedna. 2012 rok pokazał, że sukces prowadzenia fan page’y tkwi w wytrwałości. Bariery wejścia są znikome – fan page można łatwo spłodzić. Ale to, czy za rok twoje dziecko nie będzie opóźnione w rozwoju, zależy od nieustannej opieki. Fan page nie jest także grą komputerową – nie da się po miesiącu zacząć grać od tego samego stanu, który wcześniej zapisaliśmy.

Życzę Wam więc w nadchodzącym 2013 roku jak najwięcej wytrwałości i powodów do dumy! Bez względu na to, kim jesteście w teatrze internetowej rzeczywistości.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj