Strona główna Społeczeństwo Matki z dziećmi jak krowy na zielonej łące

Matki z dziećmi jak krowy na zielonej łące

48
Matki z dziećmi jak krowy na zielonej łące

Jadę dziś tramwajem. Takim nowym, bardzo nowoczesnym. W środku bez większego ścisku, ale przy drzwiach matka z wózkiem zawęża przejście pasażerom ze środka. W pojeździe są dwa, dobrze oznaczone miejsca, specjalnie przeznaczone na wózki. No, ale po co z nich korzystać? Po co wygodniej wjechać w przeznaczoną do tego strefę, skoro można stać przy drzwiach i utrudniać przejście?

Ktoś przecież tak zaprojektował ten tramwaj, by pasażerom ze szczególnymi potrzebami ułatwić podróż. I nie tylko im. Bo przecież tu chodzi o wygodę i komfort wszystkich. Niestety, my uwielbiamy utrudniać sobie życie. Nawet jeśli ułatwienia są na wyciągnięcie ręki.

Czasami są sytuacje awaryjne, ogromny tłok, nie zawsze można od razu ustawić się do wejścia tuż naprzeciw takiej strefy. Ale nic nie tłumaczy tych, którzy wsiadają do niezatłoczonego pojazdu z wózkiem i blokują przejście. Przecież miejsce dla matek z wózkiem jest dla matek z wózkiem. A jeśli ktoś tam stoi, to jakiż problem wyraźnie, ale kulturalnie poprosić te osoby o zwolnienie miejsca?

I żeby nie było. Sam często w takich sytuacjach proszę te osoby o przesunięcie się w głąb pojazdu, tłumacząc dlaczego tak będzie lepiej. Nikt mi się nigdy nie sprzeciwił, a matki z dziećmi jakby trochę nie dowierzały, że można sobie w tramwaju tak łatwo załatwić miejscówkę. To nie jest problem. Wystarczy uruchomić wyobraźnię, większą empatię i zrzucić z siebie pancerz społecznej znieczulicy. Będzie się nam wówczas wszystkim lepiej żyło.

Ścieżka (nie)rowerowa

Identyczne sytuacje rozgrywają się na ścieżkach rowerowych. Jak nie matki z wózkiem, to wolno biegające dzieci wokół wózka. No taki sielski obrazek, niczym krowa na zielonej łące, co to niczym się wokół nie przejmuje.

Co chwilę przejeżdża tuż obok szybciej lub wolniej rowerzysta. I żeby jeszcze nie było innego sposobu (choć to i tak nie jest dobre wytłumaczenie). Ale bardzo często obok ścieżki rowerowej jest normalny chodnik. Nie gorszy. Wolniej się nie chodzi. Nie ma żadnej różnicy. No może oprócz tego, że jest bezpieczniej.

Kiedyś zwróciłem uprzejmie jednej z takich matek uwagę i pytam:

– Nie boi się pani o bezpieczeństwo siebie i dziecka? W każdej chwili może na panią wpaść rozpędzony rowerzysta? Ciężko będzie mu udowodnić, że to jego wina, jeśli nagle przed ramą roweru wyskoczy mu mały brzdąc lub matka z wózkiem?

Kobieta stanęła jak wryta. W oczach pięciozłotówki. Nic mi nie odpowiedziała, zjeżdżając na chodnik. No bo co miała mi odpowiedzieć? Że się z premedytacją wystawia rowerzystom na kolizję?

To jest proste jak drut. Jezdnia jest dla samochodów, ścieżka rowerowa dla jednośladów, a chodnik dla przechodniów. Przecież tu nie chodzi o „widzi mi się”. Ale o bezpieczeństwo. To wcale nie jest takie trudne być mądrym przed szkodą. Polecam.

48 KOMENTARZE

  1. „To jest proste jak drut. Jezdnia jest dla samochodów, ścieżka rowerowa dla jednośladów, a chodnik dla przechodniów.”
    Z przyjemnością obserwuję, jak ta prosta zasada działa w Szwajcarii. I z przykrością widzę, że rodacy z drutu zrobili sprężynę, nawzajem uprzykrzając sobie życie. Podzielam spostrzeżenia dotyczące mam z dziećmi, ale do tego dorzucę jeszcze rowerzystów spychających przechodniów z chodników i parkowych alejek (jeden z tych mistrzów kierownicy uparcie dzwonił na staruszkę z balkonikiem, oczekując, że uskoczy mu z drogi).

  2. Spoko, kiedyś sam będziesz ojcem to pogadamy! I z chęcią przeczytam wtedy Tobie Twój wpis. Szkoda, że są na tym świecie tacy empatyczni ludzie. Przykre, a przecież świat by był o wiele lepszy. Ciekawe czy pomogłeś tej matce z dzieckiem wysiąść z tego „nowoczesnego” autobusu? Czy uważałeś że „krowa na łące” sobie poradzi? Mam nadzieje, że Twojej żonie kiedyś przytrafi się taka sytuacja i będziesz mógł ją opisać;) Pozdrawiam. Marek tata dwójki ” cielątek” które tak jak Ty mają prawo jeździć swoim małym rowerkiem po ścieżce!

    • Prawo o Ruchu Drogowym

      Dział I

      Przepisy ogólne

      Art. 2.

      18) pieszy – osobę znajdującą się poza pojazdem na drodze i niewykonującą na niej robót lub czynności przewidzianych odrębnymi przepisami; za pieszego uważa się również osobę prowadzącą, ciągnącą lub pchającą rower, motorower, motocykl, wózek dziecięcy, podręczny lub inwalidzki, osobę poruszającą się w wózku inwalidzkim, a także osobę w wieku do 10 lat kierującą rowerem pod opieką osoby dorosłej;

      Czyli NIE, twoje dzieci nie mają prawa poruszać się po ścieżce rowerowej (chyba, że mają skończone 10 lat, to co innego), bo w świetle prawa są PIESZYMI i mają poruszać się na swoich rowerkach po CHODNIKU.
      Dotarło?

  3. Witaj! To, że słowny kontrargument trudno byłoby Ci zrozumieć – jasna sprawa (sądząc po tonie wpisu) dlatego zróbmy doświadczenie! Spędz z nami pół dnia a potem opisz to na blogu…

    • Trochę mi przykro, jak odbieracie ten wpis. Chciałem zwrócić uwagę na problem i sposób jego rozwiązania. Ton mojej wypowiedzi wyraża gotowość do takiego współżycia publicznego, by każdy mógł bezpiecznie i komfortowo korzystać z przeznaczonej dla swoich konkretnych potrzeb przestrzeni. Tylko tyle i aż tyle. Nie jestem przeciwnikiem matek czy ojców z dziećmi, nigdzie w tym wpisie nie napisałem, że mają siedzieć w domu. To, że zwracam innym w tramwaju uwagę, by zwolnili miejsce dla matki z dziećmi raczej nie jest chyba dowodem na złe zamiary? To, że zwracam uwagę matce na ścieżce rowerowej, by zeszła na chodnik, bo rozpędzony rowerzysta może uderzyć w jej dziecko, nie jest chyba dowodem na zły zamiar? Jest?

  4. Witam serdecznie,
    przeczytałam wpis tylko i wyłącznie dlatego, że skomentowała go Marlena z MAKOWECZKI.PL i polecam zapoznanie się z jej opinią, bo Pański „wpisik” to tylko jedna strona medalu, a Pan nie posiadający dzieci (najprawdopodobniej) uważa, że my „matki z dziećmi jak krowy na zielonej łące” nic tylko rozwalamy się z dziećmi po autobusach/tramwajach, ścieżkach rowerowych i nie widzimy nic poza własnym nosem (i dzieciakami) i uważamy że wszystko nam się należy i wszyscy powinni klękać na nasz widok, a to nieprawda!!!! Niech Pan „pożyczy” sobie kiedyś np. dwójkę dzieci i pojedzie z nimi tramwajem, chodnikiem koło ścieżki rowerowej czy po prostu zajmie się nimi w zdrowiu i w chorobie, przy tym pracując i zajmując się domem, to zobaczymy czy będzie Pan wysnuwał podobne opinie.
    Pozdrawiam serdecznie
    Matka z dziećmi jak krowa na zielonej łące 😛

  5. Wlasnie Szwajcaria. Dlatego w CH uwielbiam, ze rowerzysta ma sciezke rowerowa na drodze z samochodami (tak rowerzysta musi po drodze jezdzic), a jak juz jest szal, ze kolo drogi jest sciezka to razem z chodnikiem niestety (tak to samo oznaczenie dla rowerzysty i pieszych) i stety niestety pieszy ustepuje rowerzyscie, ale ten drugi nie jest tez panem tam i musi przyhamowac. Zyzwyczaj rowerzysci maja kulture osobista i uwczesniej dzwonia dzwonkiem proszac o zejscie na bok. W miescie sa specjalne trasy dla rowerzystow, ale tez bardziej zwiazane z jezdnia niz chodnikiem.

    • Ale dlaczego niedojrzały? Niedojrzały byłby wtedy, gdym uprawiał społeczną znieczulicę i problemu nie widział wcale. Ten wpis pokazuje, że moja świadomość problemu jest wysoka. Tak, z Marleną się znamy, widziałem jej wpis. Bardzo się lubimy 🙂 <3

  6. Po części się zgadzam…ale zwróć uwagę na te nieszczęsne ścieżki rowerowe…nie znam mam, które specjalnie nim chadzają,a dziecko jak dziecko lubi biegać po trasie spacerowej. Czasami wbiega na tą ścieżkę i zaraz jest z niej ściągnięte więc jakbym usłyszałam tekst, że narażam to chyba bym się lekko zdenerwowała.

    • Dlatego sytuacje potencjalnie niebezpieczne zależą od matczynej lub ojcowskiej świadomości zagrożenia. Ty to wiesz, szybko zareagujesz – o to chodzi, spoks, ale ja skupiam się w tym tekście głównie na matkach, których świadomość realnego zagrożenia jest niska.

    • I o to chodzi. Tak właśnie należy postępować. Moje doświadczenie jednak mówi, że rodzice idą chodnikiem, a dzieci na rowerach wpychają na DDRkę. To nie jest bezpieczne dla nich ani trochę. Zwrócisz uwagę, to zrobią oczy jak pięć złotych albo zaczną pyskować. Ot i Polska.

  7. Drogi Panie,
    jestem krową na zielonej łące i posiadam 4,5 letnie, rozgarnięte dziecko.
    Takową scieżkę mam przed domem, bywamy tam codziennie i w 100% popieram MM z Makóweczek, choć nie znoszę Jej głupiego stylu pisania, nieznoszę jej fałszywego uśmiechu i takie tam to dzisiaj pisze tu i teraz – UWIELBIAM JA ZA TEN WPIS !
    Bo Ty drogi rowerzystko szaleńcu – nie masz pojęcia jak funkcjonuje mózg małego dziecka, nie masz pojęcia że to tylko sekunda, ze 1000 wyjść dziecko grzecznie idzie ,, swoją stroną”, a w 1001 na sekunde przekroczy barierę, z nieuwagi, z zapomnienia, z przekory, z chęci poznania… a w tym czasie będziesz jechał TY rowerzystko szalencu… i tu Ci piszę – że po tym jak najedziesz na moje dziecko nie bede krową na zielonej łące… a raczej wygłodniałym lwem który dopadł zwierzynę…. Bo Ciebie rowerzystko szalencu szcieżka rowerowa nie ZWALNIA Z MYŚLENIA.. jak pędzisz tym swoim rowerkiem w obcisłych gaciach…..

    To nie dzieci mają sie wznieść na wyżynę intelektu -a Ty Drogi Rowerzysto !

    • Aga, zejdź proszę z tonu, bo ja rozumiem, że jesteś matką-lwicą, która będzie broniła swego, nawet jak w Kodeksie Karnym będzie czekał na Ciebie paragraf. Tylko proszę wskaż mi fragment tekstu, gdzie napisałem, że jestem przeciwny matkom z dziećmi? Albo że matki z dziećmi powinny siedzieć w domu 🙂 Jeszcze raz to powtórzę dla kolejnych komentatorów. Chodzi o to, by każdy mógł bezpiecznie i komfortowo korzystać z przeznaczonej dla swoich konkretnych potrzeb przestrzeni. Ścieżka rowerowa ma też służyć matkom i ojcom z dziećmi – nie twierdzę, że nie. Natomiast nie rozumiem matek, które wychodzą na pieszy spacer z wózkiem, one na ścieżce albo po chodniku, a dziecko frywolnie od jednego krawężnika do drugiego.

      Po drugie, gdzie w tym tekście napisałem, że byłem rowerzystą i to jeszcze w obcisłych gaciach? 🙂 Błagam, czytaj dokładnie ze zrozumieniem, a jak nie jesteś pewna to zapytaj, a nie feruj z góry wyroków, bo to nie sprzyja zdrowej dyskusji w tym temacie. W tej konkretnej sytuacji byłem pieszym, nie rowerzystą. Rzadko jeżdżę na rowerze, więc rozumiem, że ten komentarz nie jest do mnie, tak?

  8. tak, nawet dodałam ps ale wcieło – że pisze na Twoim blogu ale tyczy sie to bezmuzgowców w obcisłych gaciach :).

    Oczywiście że wyznaczone miejsce jest dla rowerzystów, ale nadane im prawo nie zwalnia z myslenia. Temat dot tylko małych dzieci, tylko i wyłącznie, i choćby matka nie wiem ja usilnie prosila i tłumaczyła a dziecko bylo nie wiem jak bardzo rozgarniete – jest dzieckiem… jest az dzieckiem.
    Wiem, ze posypia sie zaraz komenty ze przeciez dziecko moze wybiec na ulice – wiem ze moze.. wiem tez ze wybiegły 🙁 – ale na Boga dajcie nam matkom odrobinę spokoju na chodniku… naprawde wiekszosc matek na takich scieżkach zachowuje sie tak jaj pisze MM, przerazenie w oczach…

    Nie wiem czym kierują sie ludzie ( inni niż ja bo ja wiem czym) którzy widząc na chodniku małe dziecko idące ,,luzem” zwalniają, ale zasługują na medal…za myślenie nie schematem – moja droga, mój paragraf..
    .a ludzkie podejście do tematu połączone z wyobraźnią i szacunkiem do małych użytkowników dróg.

    • Aga, ja myślę podobnie: tak jak prawo nie zwalnia rowerzystów z myślenia, tak prawo nie zwalnia matki z wyobraźni, gdzie ich dzieci mogą być narażone na niebezpieczeństwo. Tak samo jest na drodze, ale jeśli ja jadę prawidłowo i ktoś wyskakuje mi nagle przed maską, no to sorry, ja mogę hamować, ale konsekwencje i odpowiedzialność ponosi pieszy, który nieprawidłowo przechodził przez ulicę.

  9. Pan nie ma dzieci prawda? Panskie argumenty sa logiczne, dla doroslego, nawet bardzo logiczne. Jednak w taki sposob nie da sie argumentowac kiedy idzie sie na spacer z 2-latkiem. Ba, nawet z 5-latkiem. Jestem i mama i rowerzystka. Rozumiem obydwie strony. Jednak zawsze, kiedy sciezke przetnie mi dziecko, ktore nagle wyskoczy, lub wozek, lub mama, ktora patrzy czy jego nieletnie, chca uniknac katastrofy, zwalniam i usmiecham sie. Bo wiem ile stresu oznacza wyjscie na spacer z dzieckiem w duzym miescie. Trzeba maksymalnie uwazac, na sekunde malucha nie mozna spuscic z oczu. Raz spuscialam go na sekunde wyjmujac butelke z woda z torby, polecial synek na ulice, cale szczescie, ze malutka, osiedlowa i pusta byla.
    I prosze nie mowic, ze Pana mlode bedzie chodzilo pod linijke, po nie bedzie. Zapewniam Pana.

    • Ale zaraz, zaraz, dlaczego odbierasz mi szansę na bycie perfekcyjnym ojcem? 🙂 To, że Ty taka nie jesteś i zdarzają Ci się losowe sytuacje, oznacza, że nikt inny nie może być od Ciebie lepszy? 🙂

  10. Jestem matką. Zgadzam się. Ze wszystkim.
    Dlaczego? Bo poza tym, że jestem matką, jestem też człowiekiem wolno idącym przez chodnik – bez dziecka. Mimo iż jestem matką niezmiernie mnie irytowało, kiedy dwie matki jadące wózkami jedna obok drugiego i nie zjeżdżały żebym ja też przeszła po chodnika, tylko na ,,Przepraszam” odpowiadają warknięciem, bo ja PRZECIEŻ mogę iść kawałkiem ulicy, a one jedna za drugą kawałek już nie. Święte krowy – chodnik ich, a reszta ,,wara”.

    Autobusem nigdy nie jeździłam wózkiem. Pewnie dlatego, że po prostu mieszkam w małej miejscowości i tu mogłam wszędzie dojechać wózkiem (czasem trwało to godzinę, ale dojechałam).

    Ale jest też inna perspektywa – matki. Rowerzyści, którzy jeżdżą z pełną PREMEDYTACJĄ po chodniku – nierzadko wąskim, oburzeni, że nie mogę im zjechać wózkiem. Wszak dzwonią tym tandetnym dzwonkiem za kilka złotych.
    Manewrowanie wózkiem – zwłaszcza głębokim z niemowlakiem w środku bywa bardzo trudne, kiedy chce się przepuścić rowerzystę i dodatkowo nie zostać staranowanym przez auto jadące po ulicy.

    Wreszcie ludzie, którym brakuje życzliwości. Nie oczekiwałam jej nigdy, ale widziałam jej brak. Czasem takim wózkiem naprawdę trudno jest podjechać w autobusie … Poważnie.

    • Drogi Kamilu matek nie tykaj. 😉 Zaraz się tu zlecą skrzecząc głośno jak to źle je potraktowałeś. Właśnie ruszyłeś gówno śmierdzącego.

    • zgadzam się w 100 %
      Też jestem matką 2 dzieci .
      ścieżka rowerowa – dla rowerów!!
      chodnik dla pieszych
      Droga dla samochodów!
      wózki w autobusie w wyznaczonym miejscu!
      PROSTE!!

      I dla mnie śmieszne jest co napisałam MM.

  11. Sporo prawdy napisanej w niewłaściwy sposób. Dlaczego cały atak skierowany jest na matki z dziećmi? Post równie dobrze mógłby mieć zupełnie inny tytuł i byłoby o wiele lepiej. Takich sytuacji jakie Pan przedstawia w codziennym życiu jest dużo więcej , a wiele z nich spowodowanych przez innych bezmyślnych ludzi. Sama parę razy zmuszona byłam iść z wózkiem scieżką rowerową, a to dlatego,że zaparkowane samochody uniemożliwiały przejście chodnikiem. Opcje były dwie, albo wskakuje na ulicę, albo chwilowo korzystam ze ścieżki rowerowej. Oczywiście wybór ścieżki nie umyka uwadze podirytowanych, cmokających rowerzystów z prędkością ocierających się o mój rękaw kurtki. Proszę mi uwierzyć, moim zadaniem nie jest chęć zrobienia na złość rowerzyście, a jedynie bezpieczne dotarcie do celu. Przemilcze fakt, zaparkowanych na chodniku pod sklepem samochodów. Zapewne były to Matki krowy z dziećmi 🙂

  12. Samo sformuowanie „perfekcyjny ojciec”, czy w ogole „perfekcyjny rodzic” jest pojeciem nieistniejacym. Nikt nie jest w stanie zrobic wszystkiego idealnie.
    Sytuacja:
    Prosze wyobrazic sobie siebie po tygodniu nocy takich, gdzie 2-3 razy jest Pan wybudzany i np. przez pol godziny musi z maluchem 12-kilowym na rekach chodzic po domu, by znowu zasnal (przyklad przy zabkowaniu, kiedy brzuszek boli, cos sie przysnilo, jest przemeczony bo goscie byli przez kilka dni, czy 100 innych powodow). I jest pan wybudzany tak przez tydzien. Po tygodniu jest Pan wybudzany tylko 2 razy, po kolejnym tylko raz dziennie. Ale po trzech tygodniach znowu 2,3 razy w nocy, bo kolejne zabki ida. Zmeczenie mozna sobie wyobrazic, prawda?
    I teraz prosze sobie wyobrazic, tak spedzone 1,5 roku lub 2 lata. Rodzice malych dzieci sa na maksa zmeczeni (w wiekszosci, znam przypadki gdzie spia cale noce, ale to promil), nierzadko sa niecierpliwi, czasem brakuje im energii na zrobienie podstawowych czynnosci. A tutaj trzeba do pracy pojsc, z pracy zakupy pedem, dziecko odebrac, a to dziecko chcialoby zobaczyc koparki ktore stoja dwie ulice dalej. To idzie Pan z tym 2-latkiem po chodniku, po calym dniu Pana percepcja jest slaba, naprawde slaba z powodu tego chronicznego zmeczenia. I wowczas Pana dziecko krazy od kraweznika do kraweznika, po sciezce rowerowej chodzi, a Pan w czasie kiedy ono tak chodzi, patrzac sie na nie zeby nie wyskoczylo na ulice, mysli juz o tym czy w domu jest cos sensownego do jedzienia, czy aby czegos Pan nie zapomnial, czy sprawy urzedowe zalegle, czy telefon do babci, czy urodziny siostry, czy kot nie nasikal znowu pod drzwiami, czy partner (drugi rodzic potomka) ktory byl tego dnia u lekarza czuje sie dobrze, czy w ten weekend podola Pan zapowiadanej wizycie, co ugotowac, zeby sie nie natyrac, ze butki trzeba nowe kupic porzadne skorzane, a to kosztuje min. 100 PLN, ze kark boli Pana od 8 tygodni, ale nie ma kompletnie przestrzeni zeby sie tym zajac. A Pana 2-latek idzie po tym chodniku od kraweznika do kraweznika, po sciezce rowerowej, a Pan zmeczony na maxa pilnuje by nie stala sie katastrofa i rownoczesnie mysli o 15 sprawach na raz. I w tym stanie Pana percepcja nie wychwytuje faktu, ze to jest sciezka rowerowa. Po prostu nie zauwaza Pan tego. cieszy sie Pan, ze dziecko zobaczy koparke i mysli o tysiacu spraw. I jak to dziecko zobaczy koparke to sie tak cieszy, tak sie pieknie cieszy, ze cale to zmeczenie, cale to zryranie fizyczne przestaje istniec. Wowczas jest czyste szczescie i radosc.
    Mam nadzieje, ze z tego punktu widzenia zobaczy Pan i zrozumie fenomen matek i ojcow z dziecmi.
    I przykro mi: nie bedzie Pan idealnym ojcem, bo takowyz nie ma. Ale na pewno bedzie sie Pan z calego serca staral i maluchowi przekaze mase milosci. I to jest najwazniejsze. Nie o idealnosc tu chodzi tylko o wiezi.

    • A nie mówiłam, że niewyspane to drażliwe?

      Mam 21 miesięczne dziecko i jestem cholernie wyspanym człowiekiem, więc być może stąd umiem jeszcze logicznie myśleć i potrafię sobie wyobrazić dzieciaka na rowerku biegowym, który nagle wywraca się pod koła powoli wyprzedzającego roweru. Złamana ręka i noga jak nic. Dziecka. I pewnie mocne obtarcia wywróconego rowerzysty, który zrobi wszystko żeby dziecka nie zabić. I w tym wszystkim wkurzona mamuśka, że ktoś śmiał jej dziecko rozjechać. A to, że sama je na tę DDRkę wepchnęła to taki drobny szczegół. Bo tam przecież jeden rowerzysta na godzinę jeździ. Jeden wystarczy by pokiereszować malca. Nie trzeba tłumu.

  13. AMEN!
    Przepisy są od tego jak d… od srania, a te wszystkie rozszalałe mamuśki (zwłaszcza z wózkami) niech uszanują innych, a same też będą szanowane 😉

  14. Dotarłam tu przez blog Marleny oba posty jak dla mnie to pokazanie dwóch stron i obie rozumiem bo jestem i matka i cyklistą i pieszym.Wiem jedno myśleć musi każdy i rowerzysta bo dziecko ,pies lub inny uczestnik ruchu może nagle wykonac manewr który może doprowadzić do nieszcześcia.Nikogo nie należy obwiniać bo dziecko na rowerku biegowym też juz jest cyklistą i ma te same prawa co dorosly uczestnik tejze drogi. Niestety namalowanie pasa lub wybrukowanie innym kolorem chodnika wcale nie pomaga dzieciom w zrozumieniu ze to jest chodnik a tu jada rowery owszem jako matka ucze swoje dziecię by nie wjerzdzalo na droge rowerowa ale przeciez on tez ma rower co z tego ze mniejszy? tym samym gorszy ? NIE ma te same prawo i kazdy dorosły i szanujacy sie rowerzysta to wie i bedzie uważał a ja jako matka bede mu wdzieczna bo 2,5 latek ma prawo jechac na biegówce czy tez innym rowerku po drodze rowerowej.Powiem nawet ze jesli zdarza mi sie widziec matki z dziecmi ktore spaceruja po owej drodze poprostu zwalniam i omijam maluchy bo sama jade z takim i wiem ze nie da sie upilnować dziecka w 100%

  15. Dotarłam tu oczywiście również dzięki Marlenie 😉 mam tylko jedna prośbę, w wolnej chwili napisz może post o tych wszystkich rowerzystach, pseudo kolażach, którzy jadą sprintem jakby się gdzieś paliło, jakby co najmniej to było Tour de Pologne, wyścig po złote runo, ze wzrokiem wbitym w asfalt, broń boże przed siebie bo pęd powietrza wyhamuje ich chore ambicje, byle do mety, po medal, za najlepszy czas na osiedlu . no nie pojmę tego nigdy. Ogarniam swoje dzieci w na miarę sprytu, przenikliwości i refleksu, ale czasami nie sposób ciągnąc dziecko przez całą droge za kark tylko dlatego, że ktos mu wywalił pod blokiem bieżnię dla rowerzystów. Poznajmy dwie strony i szanujmy się wzajemnie. Bedzie lepiej. A tak w ogóle to bedę zaglądać częściej 😉

    • Cześć Małe Dranie,
      dzięki za fajny komentarz. 🙂
      Obserwuję parenting, wiem, jak potrafi kotłować się w komentarzach, reakcje były dla mnie do przewidzenia. Ale najciekawsze w tym wszystkim jest to, że ten tekst był moim drugim tekstem na blog w ogóle, napisanym 11 stycznia 2012. Odkopałem go po 2,5 roku i proszę! Nadal aktualny, nadal wzbudza emocje 🙂
      Do zobaczenia w internetach i w następnym wpisie 🙂

    • Faktycznie, dopiero teraz spojrzałam na datę ;)) Czyli ten zamęt u Ciebie po wpisie u Marleny? Chyba jestes jej winny duży browar, za wczorajsze staty ;))

    • Ja się bardzo cieszę, że Marlena ten temat podchwyciła, napisała coś ze swojej strony, później jeszcze swoje 5 groszy dorzucił Łukasz z rowerowe-porady.pl i wyszła z tego duża dyskusja na 3 blogach. 🙂 Warto rozmawiać, wymieniać się swoimi poglądami, odnosić do innych tekstów, bo blogosfera jest bardzo różnorodna i w tym tkwi jej ogromna zaleta 🙂

  16. Panie Kamilu, ale się Panu oberwało… 🙂 Też jestem matką – lwicą ;), ale medal ma dwie strony, z jednej strony masz rację, a z drugiej strony co Ty tam wiesz o życiu z dzieckiem, gdzie często gęsto maluszek chce robić coś innego niż Ty mówisz, i robić to czego nie wolno – dotyczy tej nieszczęsnej ścieżki, jak mama mówi, że nie wolno to dziecię i tak tam pójdzie… W końcu zakazany owoc smakuje najlepiej… 😉

    • No faktycznie, o wychowaniu dziecka nic nie wiem – jakoś specjalnie nigdzie tego nie ukrywam. 🙂 Intuicja podpowiada mi jednak, że jako świadek i uczestnik różnych zdarzeń mogę mieć pewne przemyślenia i czasem pozwalam sobie o nich otwarcie napisać. Myślę, że ojcowie i matki właśnie są od tego, by dziecko chronić od zakazanego owocu. 🙂

  17. Ten kij ma wiele końców, to gałąź taka… złamana przez nasze warunki urbanistyczne i radosną twórczość projektantów.
    Jestem matką 2 cieląt, kierowcą, rowerzystką. Z wyobraźnią.
    Moje dzieci od czasów wózkowych uczone są zasad ruchu drogowego. Ale, niestety, są tylko dziećmi… na szczęście póki co obyło się bez wypadku.
    Ja na spacery chodzę do zamkniętego dla rowerzystów ogrodu botanicznego, do parku (rzadko — bo tam rządzą rowerzyści), na skwerek, tam też wypasam dzieci na małych rowerkach.
    Jeśli idziemy chodnikiem łączonym z DDR, to w 100% za rączkę.
    Autobusami z wózkiem jeżdżę rzadziej niż sporadycznie, ale tu się zgadzam z Marzeną — im bardziej ułatwiam życie innym ludziom, im bardziej nie chcę im się narzucać z moim rodzicielstwem, tym większe mam sama trudności. Społeczeństwo schamiało do granic. Mężczyzn przez M, nie mówiąc o gentelmanach, ze świecą szukać…

    Co do DDR-ów — zdecydowana większość to pseudo-DDR, wytyczone na od dawien dawna CHODNIKU wymalowaną linią, niekiedy kostką innego koloru. Na szykanach zaoszczędzono. Nie rozumiem, dlaczego nie można było DDR-ów od chodników odgrodzić szykanami lub wysokim krawężnikiem? Bo się rowerzysta przewróci…? A to niech zwolni! Ale wówczas pieszy by się zastanowił 100 razy: no tak po co ten krawężnik? inny kolor? o rower! i by nie hasał po DDR-ach. Z moich wielostronnych obserwacji wynika, że najgorszymi uczestnikami ruchu są właśnie rowerzyści, oszołomieni nowymi możliwościami. Ale nawet nie wiedzą, ze jeśli DDR jest łączony z chodnikiem, to nadal pieszy ma tam swego rodzaju pierwszeństwo — to rowerzysta odpowiada za wypadek na tak wytyczonej ścieżce — zawsze! Piesi byli, są i będą do śmierci pod kołami nieprzewidywalni.

    Niepotrzebny był w poście ton nagonki na matki. W tym kraju bycie rodzicem jest wystarczająco trudne. Ciągłe szczucie na siebie singli, DINK-sów i rodziców tylko pogłębia kryzys. Proponuję nie jątrzyć, bo a nuż ktoś wróci do pomysłu bykowego! Wszak z jakiej racji nasze maluchy — te nieszczęsne, wszystkim przeszkadzające cielęta — mają w przyszłości pracować na emerytury i zdrowotne świadczenia tych wszystkich, co im wygodniej bez dzieci?! Dziecko uczy pokory, wyobraźni, dziecko dopiero pokazuje, jak mało wiemy o świecie… uczy tego, że nie istnieje perfekcja! Jest tylko wybór mniejszego zła…

  18. Ja jestem mamą i rowerzystką i w 100% zgadzam się z Twoją opinią. Ścieżka rowerowa to nie miejsce dla mam z wózkami oraz nie jest to miejsce dla dzieci. Podobna rzecz tyczy się chodników – chodnik to nie miejsce dla rowerów, ale którędy mamy się przedostać z jednej ścieżki rowerowej do drugiej, skoro nasze mądre władze nie potrafiły ich ze sobą połączyć? Mam nadzieję, że nie jesteście zdania, że ruchliwą ulicą, na której tym bardziej rowerzyści nie są mile widziani…

  19. Kurczę, szczerze wspolczuje…. (autorowi)
    Chyba wiekszosc z mam nie zrozumiala przekazu tego tekstu, a szkoda…
    Mam 3 letnia corke, mieszkamy w duzym miasteczku, gdzie rowerzysta jest świetościa 😛 Chodniki sa podzielone na 2 czesci, czerwona dla rowerzysty, szara dla pieszych.
    Moje 3 letnie dziecko bez najmniejszego trudu zrozumialo, ze nie wolno przekraczac lini przerywanej, bo moze zdarzyc sie wypadek.

    • Jak widzisz opinie gdzieś na początku tej dyskusji były niezbyt przychylne, ale z czasem więcej pojawiało się takich, które były mi bliskie. 🙂 Różnie z tym bywa, ważne że ta dyskusja obraca się w miarę rozsądnych argumentach.

  20. jestem mamą 2 letniego synka. w pierwszych miesiącach życia dziecka wyprawy komunikacją rzeczywiście były czymś uciążliwym (tona bagażu, pieluch, chusteczek, ubranek, kocyków, jedzenia i rzeczy podręcznych). do tego nieprzewidywane zachowania malucha, płacz, tłok no i korki. szczerze- unikałam takich podróży. ale wiadomo, jak trzeba to trzeba, tym bardziej, że dziecko miało problemy zdrowotne i 2 razy w tygodniu jeździliśmy na rehablilitację. jak normalny człowiek mam prawo jechać komunikacją z dzieckiem w wózku. i tego się trzymałam. grzecznie przepraszałam ustawiając się z wózkiem w wyznaczonym miejscu w autobusie, czasem ktoś pomógł wtarabanić się do środka, ogólnie nie było tak tragicznie. ale.. był też przypadek, niezbyt miły. czekaliśmy na przystanku, który był pełen ludzi. autobus podjechał na maxa zapchany i wszyscy rzucili się do drzwi. kto pierwszy ten lepszy. pomyślałam-nie odpuszczę. cały tłum się upchał a ja z wózkiem na dobitkę. I naglę słyszę babkę obładowaną siatami : „jeszcze z wózkiem się tu wpycha, i tak jest ciasno”. na moją odpowiedź, że „mam takie same prawo do podróżowania z wózkiem, jak pani z tymi siatami” babka zamilkła, a na większości ustach współpasażerów pojawił się uśmieszek. czemu o tym piszę? bo ludzie często widząc drzazgę w oku bliźniego, nie dostrzegają belki w swoim oku. potrzeba nam wszystkim więcej zrozumienia dla innych. i mniej osądzania. współpracujmy, współdziałajmy a nie walczmy.
    uwierzcie, że nikt dla własnej przyjemności nie jeździ z dzieckiem w wózku komunikacją. to po prostu życie. a rezygnowanie z przejazdów z dzieckiem tylko dlatego że komuś obcemu to nie pasuje, to głupota.
    a co do sprawy ścieżek rowerowych- chodząc na spacery z małym dzieckiem, mimo, że ciężko jest go upilnować, ale przecież od tego są rodzice, żeby tłumaczyć i pokazywać różne zasady i zachowania obowiązujące w społeczeństwie. tak samo jak pilnujemy, by nie wchodził na jezdnię, tak samo uważamy żeby nie wchodził na drogę rowerową. jasne, towarzyszy temu stresik, bo albo dziecko się nie słucha, albo zaczyna iść w swoją stronę, ale wszystko można ogarnąć, tylko mądrze. my np. idziemy chodnikiem, czasem synek idzie po ścieżce dla rowerów, wtedy non stop się rozglądamy czy nie jedzie rower i jak się zbliża, to po przypomnieniu że tędy jeździ się rowerem, schodzimy na chodnik. można? można. i wszyscy są zadowoleni- rowerzysta przejedzie spokojnie, synek- dumny, że idzie po kolorowym chodniku, a ja zadowolona że synek się czegoś nauczył.
    pozdrawiam gorąco 🙂

  21. hmmm czytam i czytam i już od jakiegoś czasu jest głośno na te tematy… jestem matką i również jeżdżę rowerem tak więc idąc z córką idę po CHODNIKU a jadąc rowerem po ŚCIEŻCE ROWEROWEJ. I dbam o to aby nie wskakiwała nawet bawiąc sie na ścieżkę dlaczego no właśnie BO JESTEM MATKĄ I DBAM O JEJ BEZPIECZEŃSTWO. a osoby które tego nie robią to może niech pozwolą dziecku po ulicy biegać? co?? to przecież to samo 😀 a jeśli dziecku porządnie i kilkakrotnie się wytłumaczy co to jest chodnik a co ścieżka to samo nie bedzie myślało aby tam wejść. Oczywiście nie tyczy sie niemowląt w wózkach bo ciężko będzie…Pozdrawiam myślących.

  22. Nie chcę mi się pisać od nowa dlatego wkleję mój komentarz który zamieściłem na blogu”ROWEROWE-PORADY”: „Gdańsk 2000 r. Piękny słoneczny sierpniowy poranek południe droga rowerowa przy plaży w kierunku Gdyni. Ja i mój nowiutki AUTHOR Traction sx. Test prędkości. Lece ok. 40km/h a tu nagle z jednego ogródka z barem rybnym wybiega mi może 3-4 letni dzieciak – leżę, za mną cisną mój ziomek który wpada jeszcze we mnie i w mój nowy rower.

    Dzieciak cały nawet nie został draśnięty (w przeciwieństwie do mnie). Wstaje i odruchowo się rozglądam z nadzieją, że trafię na jego tatusia bo kobiet bić nie wypada 🙂 ale nie zdążyłem się podnieść jak z ogródka wyleciała mamusia, bo tatuś dojadał śniadanie i zaczyna mnie najzwyczajniej w świecie j..ć, że jak można tak szybko jeździć, że jestem po…ny itp.

    Nie będę przytaczał dosłownie tego co jej odpowiedziałem, bo już pewnie byś mnie Łukaszu zbanował 🙂 Wyraziłem swoje niezadowolenie z faktu, że sobie rodzice siedzą i jedzą śniadanie przy drodze rowerowej, zamiast pilnować swojej małej pociechy. Możecie się domyślać co by się stało jakbym akurat na sekundę stracił koncentrację i trafił to dziecko. Rodzice winą o całą sytuację obarczyli oczywiście mnie :)” – Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego kotła, nie mam dziecie bo dzieci to problem

  23. -od razu to napisałem bo wyszczekane mamusie o to tu pytają .Ale teraz pytanie do mamusiek- CZYM SOBIE ZASŁUŻYŁEM NA WYZWISKA ÓW MAMUŚKI? ! A może to ja zachowałem sie nieodpowiedzialnie?-nie potrzebnie wam to zasugerowałem:).Aha i jeszcze jedno jak by”ODPUKAĆ!” dziecko wpadło pod rower to przed sądem nie będzie winny rowerzysta w obcisłych gaciach tylko mamusia która nie dostatecznie opiekowała się swoją pociechą…

  24. Witaj, trafiłam na twój wpis przypadkiem przeglądając inne blogi. Jestem pieszym, rowerzystą i niedawno zostałam mamą. Po pierwsze przykre, że tak wszyscy Cię zaatakowali, ja nie widzę we wpisie żadnego ataku na matki-krowy, ot zwykły wpis i opis kilku sytuacji. Po drugie dziękuję, że nie tylko ja oglądam świat z innej perspektywy.

    Chodzę po chodnikach, jeżdżę po drogach rowerowych – ale nie zawsze.
    Ostatnio korzystając z dróg publicznych wyłącznie jako mama, spacerując z wózkiem, mam czas na obserwacje i analizę wielu, naprawdę wielu sytuacji.
    Moja ulubiona trasa – kiedyś trakt pieszo-rowerowy, obecnie przedzielony białą linią z podziałem na część pieszą i rowerową. Wracam ze spaceru do domu, po prawej stronie wózka biała linia, czasem zerkam, czy nie schodzę za bardzo na bok. Z prawej mija mnie mamuśka z wózkiem (chodnik – moja lewa wolna), dochodzi do mostka, staje. Środek drogi rowerowej. Wyciąga dziecko z wózka, schodzą na pobocze, karmią kaczki, wózek stoi dalej na środku. Idę dalej. Z naprzeciwka idą obok siebie 2 mamusie, rozgadane, uhahane jak się patrzy, w ostatniej chwili pani z naprzeciwka staje i musi się schować za koleżankę, mija mnie z fochem na twarzy, bo przecież ja święta krowa mogłam ją minąć drogą rowerową – nie, nie mogłam. Idę dalej, z prawej mija mnie pani od kaczek, chyba się spieszy, mija ją 3 rowerzystów, modlę się w duchu żeby któryś wjechał jej w tyłek, może się nauczy chodzić chodnikiem, ale gdzie, rowerzyści kulturalnie objeżdżają ją szerokim łukiem, pluję pod nosem – ja bym tak zrobiła. Z naprzeciwka idzie matka z dzieckiem, w jednej ręce telefon, drugą trzyma wózek, dziecko na oko w wieku roku, doskonali umiejętność chodzenia wokół wózka, matka przypominam zajęta rozmową, balansują między krawężnikami, bach! dziecko leży pod moimi kołami, obok mignął rowerzysta. Mamusia z zacięciem prowadziła dalej rozmowę, podniosła dziecko i biedna musiała mnie minąć. Myślicie że mogłam ją minąć ścieżką rowerową? Nie, nie mogłam. Bo za dużo razy jadąc rowerem dzwoniłam na takie mamuśki co to na chwilę tylko na ścieżkę, na baby z zakupami, na rodziców z dziećmi co to się na rowerkach uczą jeździć. Ja rozumiem że ścieżki często są gładkie, łatwiej po nich chodzić, ale ja nie po to wychodzę na rower, zakładam swoje obcisłe ciuszki z „pampersem”, żeby co chwilę musieć zwalniać bo to pies, bo to dziecko, bo to wózek, bo to bo tamto. Wsiadam na rower żeby poczuć wiatr we włosach, żeby poczuć bicie serca, żeby móc się rozpędzić, żeby pobić kolejny rekord prędkości. Wiadomo, skrzyżowania, przejazdy, przystanki, trzeba uważać, ale rowerzysta też człowiek, też mu się coś od życia należy. Chodnikami też jeżdżę, żeby nie było, ale po pierwsze jadę tylko jak nie ma ścieżki, a po drugie pieszy – święty, jadę wolno, nie mijam na zapałkę, jak trzeba to jadę wolno za kimś albo prowadzę rower bo nie wyobrażam sobie zadzwonić na pieszego na jego terenie. Na ścieżkę też wejdę, choćby ostatnio jak w przytoczonym gdzieś w komentarzu przykładzie, gdzie samochód zablokował cały chodnik, ale najpierw sprawdzam czy z którejś strony nie jedzie rower i najpierw jego przepuszczam.

    Się rozpisałam 😉
    Wiadomo że wszędzie znajdą się „krowy”, w końcu sama nią jestem, ale im nas mniej, im mniej takich sytuacji, to nasze życie będzie milsze i bezpieczniejsze.
    Przede mną etap spacerów za rękę i gonitw, ale nie wyobrażam sobie żeby moje dziecko biegało po ścieżce rowerowej, czy uczyło się na niej jeździć. Po to są wyznaczone linie, żeby każdy wiedział gdzie kończy się jego „rewir”.

  25. Mieszkam w dużym i „nowoczesnym” mieście. Nie ma problemu ze znalezieniem starbaksa a galerii handlowych mam więcej niż parków. Idąc chodnikiem (dla pieszych), przechodząc na pasach kilka razy w miesiącu jestem potrącana, szturchana, przeganiana, wyzywana raz nawet prawie wybito mi rękę przez święte krowy – rowerzystów którzy uważają że mając rower świat należy do nich. Jeśli nie ma akurat ścieżki rowerowej to chodnik jest ich. Ja idąc z wózkiem i małym dzieckiem obok nie zdążyłam uciec na ulicę? Dostanę salwę wyzwisk „bo przecież słyszałam jak dzwoni!”.
    Komunikacją miejska się nie poruszam bo mnie nawet raz do niej nie wpuścili „bo co się z wózkiem pcham jak widzę że miejsca nie ma w wejściu”, przecież może się pan trochę przesunąć do tyłu to wejdę nawet nie musi mi pan pomagać wózek wnosić, „ale ja za 2 przystanki wysiadam, duszno głębiej więc stoję przy wejściu i nic tobie babo do tego! chciałaś bachora to twoja sprawa!”
    Tak. święte krowy są wszędzie. A o dziwo tych z wózkiem jest wbrew pozorom zastraszająco mało! W końcu w kwestii dzietności jesteśmy na szarym końcu Europy. Ale kobietę zmęczoną, przypartą do muru, dzień w dzień dźwigającą ciężary takie które w normalnej pracy już by ściągnęły na głowę szefa wszystkie organy państwowe najlepiej krytykować. W końcu mniejsze szanse że odda niż taki „emeryt” 40letni czy wysportowany rowerzysta.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj