photo credit: .faramarz via photo pin cc
Życie mojego fan page’a było do tej pory tak nudne, jak film pornograficzny z udziałem Amiszów. Ani to nie kręci, ani się nie chce wymiotować, kaca moralnego też nie ma.
Wszystko było jakoś tak po bożemu. Raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze do przodu. Niestety, już wkrótce może okazać się, że jest on do mnie niepodobny. Kontrolę nad moim fan pagem przejmą obce istoty.
Nie wiem, co się będzie na nim działo. Ja nawet nie chcę wiedzieć. W myśl zasady: niech się dzieje co chce. Mnie tu już nie będzie.
Ale kiedyś wrócę. Co zastanę? Nie wiem. Bo czy można przewidzieć, jak będzie wyglądać mieszkanie, kiedy pod swoją nieobecność dasz do niego klucze nieznanym osobom?
Padło na 3 kobiety. Nie znam ich zbyt dobrze, ani one mnie. Albo ja nie wiem, że one znają mnie i na odwrót. Nieważne. Mało istotne jest również to, jak to nazwać. Fan advocacy, opieka społeczna fan page’a, leasing social mediowy, facebookowe hulanki i swawole?
Istotne jest to, że płeć piękna nie ma większych ograniczeń. Mogą w teorii właściwie wszystko, co w roli twórcy treści na fan page’u. No, oprócz tego, że wszystko co będą robić, ma być zgodne z regulaminem Facebooka. To właściwie jedyny warunek z mojej strony. Ale czy będzie tu o modzie, paznokciach, sprzątaniu? Tego nie wiem. I chyba dobrze mi z tym. A może zmienią mi cover photo i pokażą efekt malowania paznokci na różowo? 😉
Odważny eksperyment? Osądźcie sami. Nie znam takich przypadków, ale nie chcę absolutnie przypinać sobie łatki „pierwszy taki”. To nie zlecenie, żaden kontrakt, czy umowa pracodawca vs pracownik na prowadzenia fan page’a z długą listą zasad, nakazów i obowiązków.
To zupełnie coś innego. Coś w rodzaju społecznego eksperymentu. Oddaję w końcu jakiś kapitał i swój wizerunek w ręce osób, które nie są ani rodziną, ani najbliższymi znajomymi, do których mógłbym mieć pełne zaufanie.
Nigdzie nie ogłaszałem castingów, nie prowadziłem naboru. To był czysto subiektywny wybór spośród najbardziej aktywnych uczestników życia mojego fan page’a. Jednak w każdym przypadku decydowało zupełnie coś innego.
W tym eksperymencie intryguje mnie wiele rzeczy. Zresztą nie tylko mnie. Ale na podsumowania, efekty, szczegóły jeszcze przyjdzie czas. Tymczasem od soboty (8 września) do środy (19 września) stracę kontrolę nad swoim fan pagem. Serio. Nie mam zamiaru zaglądać, sprawdzać, kontrolować, robić za przysłowiowego szefa.
Nie chcę więc tego w żaden sposób przyrównywać do klasycznych fan advocacy, jakiego dopuściły się znane marki. Jedno jest jednak pewne – fanki rządzą. Ale niewykluczone, że mają inne zamiary, wcale się ze mną nie utożsamiają i tylko pozorują zainteresowanie moją działalnością. Jak już zupełnie stracę swojego fan page’a, to jakoś Was znajdę i dam znać o nowym adresie. Bawcie się dobrze!
Ale jaki jest cel? Co chcesz osiągnąć?
Polscy użytkownicy sieci należą do grona najliczniej aktywnych w sieci. Większość posiada kilka kont w portalach społecznościowych, na forach dyskusyjnych etc.. Jak wyżej napisałem są „aktywni”… ale nie angażują się. Większość z nich można określić mianem „Like’oników” albo „Like’erów”- polubią wszystko co dodasz i na tym się kończy. W obecnym okresie większość funpage’y to istne łowisko „Like’oników”. Coś takiego jak „targeting” to wyraz obcy wielu twórcom stron na FB. Facebook robi się istnym śmietniskiem informacyjnym, gdzie niestety ciężko o dobrych i angażujących się „Like’erów”. Sam codziennie dostaję przynajmniej 3 zaproszenia do polubienia jakiś stron, które do szczęścia nie są mi potrzebne. Powstają „bo trzeba pokazać się na FB”. Jestem na etapie kończenia funpage’a dla konkretnego targetu… czy uda mi się dotrzeć… zobaczymy 🙂