Przynajmniej raz w roku otwieram szafę w towarzystwie autohejterskiej refleksji. Kamil, ty naprawdę kiedyś to kupiłeś? (nawiasem: ciekawi mnie, czy kobiety też tak mają?).
To pytanie postawiło przed moimi oczami łańcuch portretów. Coś na wzór ścieżki zmian w mojej szafie. I to nie tylko w sferze upodobań (bo wiadomo, że trendy się zmieniają), ale głównie w mojej świadomości.
Pisałem już kiedyś o tym, co wywołuje u mnie alergię w kobiecym stylu. Pora więc trochę napisać o zmianach w mojej szafie (mniej lub bardziej odważnych), o wyzwaniach, które sobie postawię i efektach, które osiągnę (lub ich braku).
Oficjalna wersja brzmi więc: pokazuję i opowiadam o tym, jak uczę się dobrego stylu, zostawiając sobie spory (choć zmniejszający się z czasem) margines na różnego rodzaju błędy.
Będę to oczywiście robił dlatego, że w ten sposób (co poniekąd wynika z mojego ekshibicjonizmu) czuję większą motywację. Ale jest jeszcze jeden, poboczny powód, który stoi za tym pomysłem.
Obserwuję i rozmawiam z innymi o styl ubierania się faceta. A nawet z takimi, którym żona/dziewczyna/kochanka (niepotrzebne skreślić) chętnie jednym ruchem wymieniłaby sferę odpowiedzialną za poczucie estetyki. I zaryzykuję tezę, że spora część z nich nic nie zmienia, bo jest mocno onieśmielona.
Będę szczery: kasa i znajomi mocno mnie zmieniły
Właściwie w tym miejscu mógłbym rozpocząć długą dyskusję o tym, dlaczego brakuje mężczyznom odwagi do zmian w garderobie. Teorie są różne (nawet chętnie przeczytam, jakie były lub nadal są u Ciebie?), ale może lepiej zacznę od siebie.
Największym motorem napędowym do zmian było (i wciąż jest) najbliższe środowisko, czyli połączenie relacji międzyludzkich z wyzwaniami biznesowo-zawodowymi. I tego argumentu będę mocno bronił. Wejście do środowiska, gdzie wizerunek zaczyna odgrywać spore znaczenie, a wszyscy dookoła uważają, co i jak wsadzają na cztery litery, zawsze mocno postawi cię do pionu i zmotywuje do zmian.
Ale nie będę też ukrywał, że coś jest w obiegowej opinii, że ludzie ubierają się tak, jak ich na to stać (zwłaszcza mężczyźni).
Jestem również szalenie zaciekłym wyznawcą teorii, że metamorfozy następują sprawniej, jeśli mamy jakiś punkt odniesienia. Ocena (nie tylko w modzie) zależy w dużym stopniu od porównania.
Do wielu przemian w mojej szafie przekonałem się dopiero dzięki mniejszym lub większym kontrastom. Coś w stylu: tak było kiedyś, a tak jest teraz – yhm, dopiero dostrzegłem, jak dawniej fatalnie wyglądałem. Tak było z przemianą na moich nogach. Długo nosiłem dżinsy na przemian z czarnymi spodniami różnego rodzaju. Aż w końcu ten dżins mi cholernie zbrzydł i przekonałem się do kolorowych spodni.
Przy czym absolutnie zgadzam się z tym, co wciąż powtarza Mr Vintage (to jest akurat rzecz, której powtarzanie mi się nie nudzi). Rozmiar i proporcje! Na własnej skórze dobitnie się o tym przekonałem. Możemy się spierać, czy lepiej mi będzie w bordo, czy w niebieskim. Ale absolutnie bezdyskusyjną kwestią jest wymiar. Przez to wciąż nie pojmuję, dlaczego meble czy płytki do łazienki kupujemy idealnie wymierzone, ale spodnie nosimy albo za długie, albo z gaśnicą w kroku? Czy ktoś mi ten fenomen wytłumaczy?
W każdym razie naprawdę dobrze czuję się z myślą, że takie błędy mi już nie grożą. Od czasu do czasu wrzucę sobie do tej kategorii nowy, szafiarski zakup, opowiadając trochę o zmianach i przygodach z garderobą. I po cichu liczę, że mnie nie zlinczujesz. ?
Przy okazji chętnie przeczytam komentarz mężczyzny, który nie czuje takiej potrzeby, albo kobiety, która próbuje zmienić styl ubioru faceta, ale bez powodzenia?
Co do pomylek zakupowych -mnie sie zdarzaja. Obecnie coraz rzadziej ( bo rzadziej chodze na zakupy, to inny temat dlaczego), ale sa. Co do zmiany u facetow w ubiorze. Fakt miejsce pracy ma duzy wplyw- widze to po moim mezu. Cena tez – on nie kupi drogich spodni, bo podobno sa obecnie najmodniejsze, on kupi takie, w ktorych bedzie chodzil, az mu zleca z tylka. Oczywiscie nie znaczy to, ze beda najbrzydsze na sklepie, kupj je dopiero jak znajdzie odpowiednie moze to trwac i pol roku. Spodni dresowych nie uznaje nawet po domu, jedynie ubiera takowe jak jest chory lub ma trening czytaj idzie uprawiac sport, a wtedy nie uznaje innych. Co do stanu spodni w kroku jego zdaniem sa tragedia ludzkosci, nie rozumie czemu na wlasne zyczenie sie czlowiek tak oszpeca. Ogolnie gust ma w porzadku tak, ze nie integruje prawie wcale. I jest w stanie ubrac cos bardziej odwaznego jesli mu sie to podoba. Jego szafa jest zdecydowanie mniejsza niz moja. W ogole nie jest poddatny na trendy, nie ma pojecia co to conversy, huntery, nie bierze udzialu ja tez musze miec. Buty przede wszystkim maja byc wygodne. Chociaz powiem, ze moze nazw nie zna, ale wyglad ich odgrywa spora role, musza sie podobac tez wizualnie. Woli ubrania z firm, ktore sa dobre jakosciowo i moga sluzyc lata. Nie przedpada, za ubraniami „sezonowymi”. To chyba tyle w temacie. Oczywiscie ma podzial na ubrania po domu, do pracy i na rozne wyjscia.
Pozdrawiam Edyta
pierwsza myśl po przeczytaniu…. jak to zrobić, żeby podstępnie wymusić na nim wrzucenie swojego zdjęcia sprzed kilku lat 😀
a co do pozostałych kwestii, to mi udało się zmienić podejście do ubierania taty 🙂 jeszcze kiedyś wybierał bezpieczne zestawy jeansy i koszula i ciemne buty, a teraz mogę u niego zauważyć niebieskie buciki, marynarkę wyróżniająca go w tłumie, marzy mi się jeszcze wcisnąć do jego szafy różowy sweterek, ale do tego jeszcze dłuuuga droga przede mną 🙂