Na początek krótkie wyjaśnienie dla niewtajemniczonych. Z początkiem września 2013 r. zawiesiłem po 2 latach aktywne prowadzenie fan page’a mojego bloga. Dlaczego? O tym skrobnąłem wpis pt.: Śmierć, która może cię czegoś nauczyć. I to tyle w ramach preludium.
Przez ostatnie pół roku temat powracał w rozmowach z innymi blogerami. Uznałem zatem, że skoro są pytania i dyskusja, to wpis z garścią refleksji i wniosków nie jest wcale głupim pomysłem.
Nie ma fan page’a, to nie będzie współpracy?
Jedynym mankamentem „po” były osoby nienadążające za mikrotrendami. Ale spoko – byłem na to przygotowany, że przy okazji jakiejś współpracy ktoś szablonowo przeanalizuje mojego bloga i zapyta: a pan to nie ma fan page’a? Zdarzyło mi się to jednak tylko raz. W każdym przypadku pokazywałem profil prywatny i towarzyszący mu poziom zaangażowania z treściami. Nie myliłem się ani trochę, że dyskusje z osobą, a nie z fan pagem (chociaż stoi za tym tak naprawdę jeden ludzki twór) angażują w większym stopniu.
Na etapie rozmów w potencjalnymi firmami i markami wiele zależy od tego, kogo masz po drugiej stronie. A bardziej od tego, czy rozumie że:
- blogowy fan page z 10 tys. fanów jest smutnym i niepokojącym obrazkiem przy jedynie 2-3 proc. zaangażowaniu
- twoje 10 tys. fanów nie musi być wcale lepsze od 1 tys. followersów, jeśli osiągasz podobny poziom zaangażowania i konwersji przy publikacji wpisów
- bloger też może kreować pewne mikrotrendy i to, że nie ma czegoś, co mają inni, nie znaczy, że coś tu śmierdzi
- aby opłacać promowanie blogowych wpisów na Facebooku, nie musisz mieć fan page’a
- oprócz liczby fanów/followersów jest coś takiego jak zasięg, zaangażowanie, transmedialność, dywersyfikacja działań, koegzystencja w środowisku influencerów, wychodzenie z marką osobistą poza bloga itd.
Edge rank dla followersów jest inny
Naturalny stopień przyrostu followersów jest bardzo podobny do fanów na fan page’u. Z tą różnicą, że kliknięcie „obserwuj” jest bardziej przemyślane, a atencja w stosunku do treści wyższa.
Z moich indywidualnych insightów wynika również, że treści od osób, które tylko obserwujesz, nie są poddane tak drastycznemu algorytmowi edge ranka, jakim poddawane są zwykłe fan page. O wiele częściej treści od obserwowanych wjeżdżały do mojego głównego kanału aktualności niż od fan page’y. I to przy identycznym poziomie zaangażowania z tymi obiektami. Oczywiście, wiele zależy od wielkości fan page’a i zasięgów. Ale generalnie bardziej zyskujemy, niż tracimy.
Jeśli nie fan page to co?
Spodziewasz się, że powiem: YouTube, Twitter, Instagram? Nie. Zostawmy te 3 serwisy w spokoju, bo to byłoby za dużo jak na jeden wpis.
Jeżeli bardzo chcesz pozostać przy fan page’u, to możesz rozważyć następujące kombo. Najbardziej lojalnych i zaangażowanych fanów przenosić i przyzwyczajać stopniowo do obserwowania twojego profilu prywatnego i jednocześnie założyć nowy fan page, ale bez nazwy bloga w tytule. Fanowskie strony społecznościowe, skupione wokół samego tematu lub idei, sprzedają się znacznie lepiej. Oby tylko mocno korelowały z tematyką bloga lub twoim stylem życia.
Ludzie znajdują treści w internecie przeważnie przez temat lub ideę. Kiedy napotykają na fan page’a bloga na Facebooku, to najczęściej nie wiedzą od razu, z czym lub z kim mają do czynienia i dlaczego mieliby zostać na dłużej. To często wynika też z tego, że nazwie bloga nie towarzyszy żaden claim. Nie wspominając już o tytułach blogów, które są długie i nie kojarzą się z niczym konkretnym.
Inna sprawa, że facebookowe wtyczki z fan pagem na blogu bardziej promują Facebooka u ciebie, niż ciebie na Facebooku. Przemyśl zatem co zrobić, żeby społecznościówkę Marka choć trochę przechytrzyć.
Z autopsji o wiele bardziej efektywne było prowadzenie fan page’y ideowych i przemycanie tam linków do treści w innych miejscach, niż prowadzenie komunikacji pod sztywną nazwą bloga. Innymi słowy: wpisuj bloga w główny temat lub ideę, a nie na odwrót. Niech blog będzie tłem i dopełnieniem. Ciekawie robią to Paweł i Magda z fan pagem Chujowej Pani Domu. Animują społeczność wokół konkretnego tematu, wrzucając od czasu do czasu linki do swoich wpisów na blogu.
Jasne, strategia nie dla wszystkich i nie na każdym etapie działalności w sieci. Jasne, w takiej sytuacji może rozmywać się spójność komunikacji. Gdybym jednak dziś zakładał bloga, to albo w ogóle nie startowałbym z fan pagem, albo działał pod tematem lub ideą.
Na koniec powiem, że…
Dla mnie zamknięcie fan page’a bloga było jedną z najbardziej trafnych decyzji ubiegłego roku w social mediach. Zaangażowanie przy statusach na koncie prywatnym cały czas rośnie, współpracy mi nikt nie odmówił, nie mam też problemu z tłumaczeniem, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Choć tu trzeba się liczyć z edukacją i pracą u podstaw, jeśli spotkasz osobę myślącą bardzo stereotypowo i szablonowo o komunikacji w sieci.
Identyczne posunięcia nie muszą być słuszne, a efekty niekoniecznie zaskakująco dobre. Ale najgorsze co możesz zrobić, to nic nie robić. Opłaca się mieć odwagę w podejmowaniu niepopularnych decyzji i eksperymentowaniu. Ten obszar jest strasznie dynamiczny, więc o ile dobrze wszystko przeanalizujesz, to roszad na social mediowej szachownicy nie będziesz musiał się wstydzić.
Kurcze, zabiłeś mi ćwieka. I jak zerknąłem na swój FP to faktycznie jest tak, jak piszesz. Muszę przemyśleć sprawę.
@Marcin, ja tym wpisem chcę przede wszystkim zachęcić do analizy i do eksperymentowania. Efekty i decyzje nie muszą być identyczne, ale nic tak nie motywuje, jak uczenie się metodą prób i błędów. Te wnioski mają też wymiar uniwersalny.
Jak wyglądał moment, w którym pozbywałeś się fp? Jedno info, żeby ludzie obserwowali Twój profil i odpaliłeś proces kasacji, czy dłużej spamowałeś, że zamykasz?
Dałem wpis na blogu i dwa opłacone posty na Facebooku + kilka wiadomości prywatnych do najbardziej zaangażowanych. Wiedziałem, że zdecydowana większość kiedyś tam polubiła i dawno żadne wpisy im się nie wyświetlają, mając wszystko w dupie. Możesz się spodziewać, że przejdzie 10-15% maks.
Doskonały tekst i ostatni akapit mnie powalił swoją oczywistością 🙂
Zapisałam się na Twoje szkolenie w ramach festiwalu BOSS w Poznaniu. Widzę, że to był bardzo dobry wybór 🙂
Do zobaczenia zatem! 🙂