Strona główna Social & Media Bo za dużo tekstu było…

Bo za dużo tekstu było…

4
Bo za dużo tekstu było…

To nie będzie grzeczny wpis. Ani trochę. I lojalnie uprzedzam na wstępie, że szkoda czasu czytać dalej, jeśli jesteś tylko facebookowym casualem.

Dopadła mnie dziś kosmiczna kurwica. Żyła na czole, skoki ciśnienia i takie tam. No bo kto do cholery, wpadł na genialny pomysł, by ograniczyć promowanie w głównym kanale postów, które zawierają więcej niż 20 proc. tekstu?!

Przez kilka lat znosiłem wiele fochów twarzoksiążki. Byłem nawet wyrozumiały, że w pewnym momencie kazał płacić za zasięg. OK, nawet to rozumiem, kiedy o uwagę użytkowników zaczęło walczyć coraz więcej fan page’y. Płaciłem, płacę i będę płacić, bo coraz częściej inaczej się po prostu nie da.

Ale na litość Pana Boga, nie dość, że płacę, to teraz nie mogę promować postów z więcej niż 20 proc. tekstu. Błagam, niech mi to ktoś logicznie uzasadni, bo moja wyobraźnia tego nie ogarnia. Płacę, to chyba mogę tam nawet fragmenty Pisma Świętego promować, c’nie?

A mówiąc zupełnie serio. Przecież nikt o zdrowym umyśle, prowadzący profesjonalną komunikację, nie będzie umieszczał elaboratów, tudzież długich przepisów kulinarnych wtopionych w kreacjach graficznych.

Problem pojawia się jednak wtedy, kiedy nawet kilka słów jakiegoś hasła, czy call to action, trzeba walnąć większą czcionką, żeby była widoczna w obszarze głównego kanału. I teraz już sobie takiej grafiki nie zamieścisz. Strategia, cele, harmonogramy – wszystko nagle do zmiany.

I wiecie, co jest w tym wszystkim najbardziej absurdalnego? Ci, którzy jadą na nieregulaminowych konkursach, bazujących na głosowaniu natywnymi funkcjami serwisu, osiągają lepsze wyniki, niż ci, którzy płacą za zasięg. Podkreślę to: płacą! Nie barterem, nie uśmiechem, ale prawdziwą kasą.

Zamiast więc dać „wykop” tym, którzy zostawiają kasę, zamiast ich wspierać, dawać przewagę nad całą resztą, rzuca im się kłody pod nogi. Jednocześnie nie robiąc kompletnie nic z tymi, którzy Regulamin Facebooka mają głęboko w swoich 4 literach. Sytuacja więc wygląda następująco: kto płaci, ten ma gorzej. I trudno jest mi znaleźć analogię w życiu codziennym. Bo nawet w zapyziałej, afrykańskiej dżungli zielone dolary czynią Cię niemalże Bogiem.

4 KOMENTARZE

    • Myślę, że najwyższy czas mocno dywersyfikować pewne działania i obserwować nowości. Fb to na razie król i ciężko bez niego dziś w niektórych branżach się obyć. U mnie generuje 40-50 proc. całego ruchu.

    • Mój bloga to zupełnie coś innego, niż firmowa witryna czy internetowy sklep. Ja nie mierzę konwersji na sprzedaż, mam zupełnie inne cele. Na moim blogu pokazuje to tylko, jak Facebook jest ważnym źródłem odwiedzin. Jeśli ktoś ma jakąś wizję rozwoju bloga, na pewno źródła odwiedzin są pewnym aspektem, który powinien obserwować.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj