Niedzielne popołudnie. Lodówka pusta. W brzuchu ssie. No, taka ewidentna ochota na coś, co można kupić, przynieść i od razu zjeść.
Sklep blisko mnie? Pierwsza myśl: Freshmarket. 200 m dzieli mnie od czegoś dobrego. Jeszcze nie wiem co, ale na pewno sobie coś wybiorę. W portfelu 20 zł, więc stać mnie, a co!
– Dobry wieczór.
– Dobry wieczór.
Rozglądam się tu i ówdzie i wtem – sernik. Tak, dawno nie jadłem sernika. Mam ochotę. Tu i teraz.
– Poproszę pół kilo sernika.
Młoda dziewczyna patrzy najpierw na sernik, później na mnie i jeszcze raz na sernik. Schyla się i zza lady wypala:
– Eee, nie sprzedam panu tego
Myślę sobie: no, ja nie widzę przeszkód. Stać mnie.
– Wie pan, ten sernik to już strasznie długo tu leży…
Naprawdę, dawno mnie żaden pracownik marketu nie uraczył taką bezpośrednią, nieskrywaną szczerością. W dobie przekrętów i wszechobecnego picowania fasady, taki człowiek to złoto!
Gratuluję spółce Żabka Polska (albo ajentowi w roli franczyzobiorcy) świetnego doboru pracowników. Cieszę się, że mam taki sklep tuż pod domem. Nie ma to jak trzymać „świeży” produkt i mieć szczerych do bólu pracowników.
Dobrze, że za plecami sprzedawczyni nie stał szef tego bałaganu, bo by ci sprzedała…
Ja też miałam dziś miłą niespodziankę, byłam w Tesco i w koszyku miałam m.in jajka – Pan który mnie kasował otworzył pudełko przed skasowaniem i zauważył ze jedno jest rozbite. Kazał wybrać mi inne opakowanie:) co ciekawe zawsze otwieram pudełko, a dziś nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam. Jak dobrze, że opatrzność czuwa 🙂