Strona główna Social & Media Media nie ufają blogerom. Rozmowa z Tomaszem Machałą

Media nie ufają blogerom. Rozmowa z Tomaszem Machałą

4

KN Tomku, podczas Blog Forum Gdańsk mówiłeś o wiarygodności blogosfery w oczach mediów tradycyjnych, mainstreamowych. Cytowałeś czołową dziennikarkę Polsatu, która traktuje blogerów jak swoistego rodzaju ciekawostkę. Mało tego. Dołożyłeś wypowiedzi innych dziennikarzy, które świadczą o totalnej ignorancji naszego środowiska. Pomimo rosnącej w siłę blogosfery, jej postępującej profesjonalizacji, uważa się nas za amatorów, plagiatorów, wariatów w pióropuszach, gniewnie wymachujących tomahawkami. Ludzi, którzy dla mediów tradycyjnych są mało wiarygodni. Powiedz, skąd bierze się taki obraz wśród dziennikarskiego mainstreamu?

TM: To po pierwsze wynika z czynników historycznych, pokoleniowych. Ludzie, którzy w ten sposób określają blogosferę, zazwyczaj od wielu lat pracują w mediach. Ukształtowało ich zupełnie inne środowisko medialne. Prasa, radio, telewizja, a nie internet. Po drugie, blogosfera, choć dziś pulsująca, nie jest czymś, co ma 20 lat. W Polsce, jeśli mówimy o pulsowaniu, ma 2-3 lata. Nie minęło wystarczająco dużo czasu, by nastąpiła ta część edukacyjna.

KN: A po naszej stronie też leży jakaś wina?

TM: Szczerze mówiąc, tak. Niestety, po stronie blogerów czasami także leży odpowiedzialność czy część winy za to, jak są postrzegani. No bo nie jest tak, że działanie każdego blogera ocenia się indywidualnie. To jest olbrzymie środowisko, strasznie niehomogeniczne, ale jednak wrzuca się wszystkich do jednego worka. A więc jeśli coś niefajnego, coś mało wiarygodnego zrobi jeden z blogerów w tym środowisku, to potrafi to mieć wpływ i konsekwencje dla całej społeczności.

KN: Jak postrzegałeś blogosferę, kiedy byłeś dziennikarzem Polsatu? Czerpałeś z niej wiarygodne informacje? Pytam dlatego, bo nie wierzę, że dostałeś nagłego olśnienia. Jak to w Tobie ewoluowało?

TM: Jako dziennikarz TVN-u do 2004 r., byłem totalnie zainteresowany internetem, ale wtedy blogosfera właściwie dla mnie nie istniała. Miałem co prawda od 2002 r. swój internetowy, prywatny dziennik. Ale to był mały pamiętnik z podróży, głównie dla grona moich znajomych. Potem pracowałem w Polsacie przez 7 lat. Moje zainteresowanie blogosferą to jakieś ostatnie 3,5 roku. To się wzięło stąd, że chciałem robić coś własnego. Mojego programu telewizyjnego mało kto oglądał. Bo to nie były Fakty TVN. Pomyślałem sobie wówczas: Jezu, ja nie docieram do posłów, do liderów opinii, do dziennikarzy, bo oni nie oglądają Polsatu. Oni mają w nosie mój program. Zdałem sobie wówczas sprawę, że muszę znaleźć nowy kanał komunikacji. I tym jedynym kanałem nie może być nic innego, jak internet. Zacząłem się w to wciągać. Stworzyłem własnego bloga www.kampanianazywo.pl. Zobaczyłem, ile mi to daje i jak bardzo stałem się rozpoznawalny w krótkim czasie od jego stworzenia. To był efekt WOW, głębsze zrozumienie istoty blogowania.

KN: Tomku, ale chcesz przez to powiedzieć, że w Polsce docelowo zasięg będzie budował tylko internet, a media tradycyjne, prędzej czy później, czeka śmierć?

TM: Zasięg – tak. Uważam, że ta blogeryzacja, to przenikanie się blogosfery, łączenie, wychodzenie jednego środowiska do drugiego, będzie coraz silniejsze. Natomiast media tradycyjne, mainstreamowe przetrwają. I jako dostarczyciele newsów, i opinii. Choć tych drugich pewnie w mniejszym stopniu.

KN: Uważasz, że blogosfera ma szansę stać się liczącym się medium opiniotwórczym?

TM: Tak. Blogerzy, tak jak Azrael czy Kataryna, będą postrzegani jako dostawcy opinii. Będą je nie tylko tworzyć, ale coraz częściej będę przebijać się z nimi do mainstreamu. Media będą cytować równocześnie i np. Magdalenę Środę, i np. znanego blogera. Będą traktowały ich na równi.

KN: Wracając do postrzegania blogosfery przez mainstream. Gdzie leży większy problem? Po stronie blogosfery? To my jesteśmy zbyt bierni? Czy to może maintream powinien bardziej aktywnie interesować się tym, co mają blogerzy do powiedzenia?

TM: Trudno powiedzieć, gdzie leży większy problem. Media mainstreamowe mają dylemat, którego nie zauważają. Olewając blogosferę, szkodzą przede wszystkim sobie samym. Będą przez to traciły odbiorców. I coraz bardziej sprawiają wrażenie mamutów, skazanych na wyginięcie. Z kolei problemem blogerów jest to, że media tradycyjne wciąż mają nieporównywalnie większe wpływy, pieniądze i zasięg. Blogerzy powinni przełknąć tą gorzką pigułkę, wynikającą z faktu, że traktują was jak wariata w pióropuszu i próbować się przebijać. Drążyć, męczyć, małymi krokami zdobywać miejsce na scenie i zasięg. Nie raz będą zlekceważeni, wyśmiani i totalnie zignorowani. Ale w końcu któremuś się uda. Później drugiemu, trzeciemu.

KN: Ale jak mamy to konkretnie robić?

TM: Dobre pytanie. To temat na godzinną prezentację z różnymi przypadkami. Ale mówiąc o sposobach, podam konkretny przykład. Jeśli robisz coś własnego, masz swoje miejsce w sieci i poszukujesz większego zasięgu, pójdź do takich gości jak Machała w natemat.pl. I powiedz: słuchajcie, robię fajną rzecz w internecie, to jest naprawdę wartościowy content. Ja będę go sobie robił we własnym zakresie, z pasją, z zaangażowaniem, ale u Was będę tworzył raz na tydzień ekskluzywną treść.

KN: A przedruki?

TM: Nie. Przedruki to kiepski pomysł. To musi być coś unikalnego. Wówczas będziesz reklamował siebie i swoje miejsce, będziesz mógł linkować, czy polecać – ja nie mam z tym problemu.

KN: Czyli handel wymienny. Ja mam u Was lans, wy macie mój unikalny content?

TM: Tak. Bo wtedy masz u nas większy zasięg, większe dotarcie, promocję. Jeśli wydasz płytę, książkę, będziesz robił konferencję, to dajemy Ci wolną powierzchnię reklamową, którą mamy dla blogerów. W ten sposób zdobywasz kolejny kanał.

KN: Znasz konkretne przypadki?

TM: To są przypadki, którymi nie chciałbym się chwalić, bo zaraz ktoś powie, że przyjechał z natemat.pl, więc chwali swój serwis. Ale dobrym przykładem jest np. Ola Radomska. Przychodzi do niej Onet i mówi: Pani Olu, to już czas na przeprowadzkę. Dajemy Pani Onet.pl, nieporównywalnie większą tubę niż natemat.pl i jeszcze będziemy Pani płacić. I o to właśnie chodzi.

4 KOMENTARZE

  1. Postępująca profesjonalizacja…Mainstream… Wyjście poza środowisko… Forum…

    Można odnieść wrażenie, że takie przebicie się to marzenie każdego bez wyjątku blogera. Że jakieś rzesze niedocenionych wordpressowiczów, bloksowiczów, onetowiczów etc. pukają latami do bram mainstreamu i wyją, by im otworzono.

    Tymczasem pukają tam tylko nieliczni i tylko nielicznym zależy, by się tam kiedykolwiek dostać. Gros blogosfery to ludzie, którzy nigdy nie pojadą na Blog Forum, nawet, gdyby ich zaproszono i pokryto koszty pobytu. Ludzie, których guzik obchodzi, co ma do powiedzenia Kominek czy inny blogowy celebryta. Ludzie, którzy piszą dla siebie i niewielkich grup swoich stałych, wiernych czytelników.

    Jedyne, o co mi chodzi to to, by nie ograniczać pojęcia „blogosfera” do małej grupki tych, o których głośno.

    • Racja, liczących się blogów w Polsce, pretendujących do bycia cytowanymi jest naprawdę niewiele. Absolutnie zgadzam się też z tym, że większość nie ma takich celów, żeby nie powiedzieć ambicji. Robią coś dla siebie, dla małej grupki i żyją w kapsule tlenowej. Wszystko zależy do tego, co chcesz osiągnąć, kim być w świecie internetu.

  2. wszystko pięknie, ale pan Machała też dorzuca kamyk do środowiska blogerów, dobierając do NaTemat nazwiska popularne i chwytliwe, ale pozbawione talentu do wyrażania myśli na piśmie. i potem mamy takie kwiatki jak „gdybym przytuliła Magika” albo mądrości Natalii Jeziorek, która nie dość, że uprawia odrażający hejt, to jeszcze nie potrafi sklecić poprawnie dwóch zdań bez dokonywania gwałtu na polszczyźnie. pewnie, dla NaTemat pisze wiele zdolnych osób, które mają coś do powiedzenia, ale na pierwszy plan wybijają się ci, którzy kompromitują portal – napędzają małe skandale, a za każdym razem, kiedy taka afera wybucha, statystyki szybują w górę. szkoda tylko, że w tym samym momencie z subskrypcji rezygnują wartościowi czytelnicy…
    i potem trudno się dziwić, że media szydzą z blogerów, skoro ktoś zachęca takie osoby jak obydwie Natalie do przelewanie swoich myśli na klawiaturę i umieszczania ich w sieci.jestem fanką dawania prawa do głosu każdemu, ale po co pisać w charakterystyce projektu, że Natemat nie popiera „bezmyślnej młócki”, a potem pozwalać na publikację Natalii Jeziorek (wyjątkowo zapadła mi w pamięć) z jej pełnymi jadu hejtami, pozbawionymi merytorycznej zawartości? czy naprawdę nie można promowanych autorów dobierać bardziej uważnie?
    z wielką sympatią obserwowałam NaTemat na samym początku, ale obecnie nie zaglądam tam wcale, nawet na blogi osób, które bardzo cenię – wolę czytać ich teksty publikowane na bazowych blogach. w moim środowisku NaTemat traktowane jest mniej więcej tak jak Pudelek – jedynie komentujących ma lepszych i bardziej kulturalnych. zapewne dlatego, że nie można komentować anonimowo.

  3. Jestem podobnego zdania. Wielu blogerów nie ma takich zamiarów. Tkwią w swojej małej społeczności i nawet jakby mainstream sam do nich przyszedł (co po wywiadzie wydaje się niemożliwe) to i tak by pewnie odmówili. Jest garstka blogerów aspirujących, w których na pewno jesteś i Ty, a ta rozmowa tylko to potwierdza. Przebijaj się, przebijaj. Za Ciebie nie będziemy się wstydzić. 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj