No bo powiedzcie tak szczerze i uczciwie. Komu Jerzyk bardziej zawdzięcza grę na wyższym poziomie i występy w Pucharze Davisa?
Dziennikarzom? Internetowym ekspierdom od tenisa, którzy na sam widok kortu i presji srali by w majty z prędkością wodospadu?
Jasne, nie kupuję wszystkich argumentów Janowicza. Bo w Łodzi (z której pochodzi i trenuje) włodarze miasta zbudowali nowoczesny kompleks z trzema kortami za 10 mln. zł. Jerzy ma też umowę sponsorską z Atlasem na 2 mln zł i występy w reklamie z Radwańską.
Ale są dwie rzeczy, o których wszyscy zapomnieli.
Primo. Tenis to sport bardzo indywidualny i nie byłoby dziś Janowicza w Pucharze Davisa, gdyby nie wcześniejsze sukcesy. A historię ma identyczną, jak Radwańskie. Zawdzięcza najwięcej najbliższemu otoczeniu, które w niego bardzo dużo na początku zainwestowało. Tenis to nie piłka nożna. Tu reprezentujesz głównie siebie, a nie klub, który płaci regularnie bez względu na twoje osiągnięcia.
Secundo. Za występy w reprezentacji w Pucharze Davisa nie ma dodatkowego wynagrodzenia. Prestiż turnieju? Taki, jakby dwóch chłopaczków zagrało na kartoflisku. Jest za to ryzyko kontuzji, dalekie podróże, częsta zmiana nawierzchni.
Oczekiwania ludzi, którzy nie mają na ciebie wpływu
Szczerze? Przy takich warunkach i biorąc pod uwagę, że sukces i stan mojego konta zależy głównie od występów w turniejach serii masters i Wielkich Szlemów, kazałbym wszystkim dziennikarzom i komentatorom wsadzić sobie oczekiwania głęboko w cztery litery.
Janowicz to jednoosobowa firma, którego sukcesy w żadnym stopniu nie zależą od hormonów internautów czy dziennikarzy. I tak będę o nim pisać, i tak będę go oglądać. Bo Janowiczów w Polsce nie mamy 20, tylko jednego. A nawet jakby zaczął spełniać te oczekiwania i z pokorą przyjmować cięgi, to będąc na szczycie nadal najwięcej zawdzięczałby sobie i najbliższym.
Mógł się zachować inaczej, grzeczniej, bez emocji? No mógł. A co by to zmieniło? Nic.
Sytuacja przypomina tą z Jurkiem Owsiakiem, który chodził po stole i udawał, że szuka „ukrytych” pieniędzy. Frustracja, gniew i złość to efekt braku dobrej, pozytywnej i sprzyjającej sukcesom atmosfery. Nie było wystarczająco dużo wsparcia, więc do tyłka dobrali się ci, którym na sukcesie i pomocy nie zależało. Z Janowiczem jest identycznie. Nie umiesz mu pomóc, wspierać, to przynajmniej nie przeszkadzaj, nie twórz złej, wrogiej atmosfery pod tytułem „bo nie spełnił oczekiwań”.
My po prostu nie chwalimy tak często i w takim samym stopniu, w jakim krytykujemy. Nie twierdzę, że przyczyną porażki są tylko dziennikarze i tylko kibice. Ale tak zupełnie szczerze i lojalnie: naprawdę nigdy nie miałeś takiego momentu, że na szali była ogromna szansa, a Ty nie podołałeś? Naprawdę nigdy nie miałeś czegoś dość, nie czułeś się zły, rozgoryczony? Nigdy nie miałeś ochoty pizgnąć czymkolwiek, co było w zasięgu ręki?
Z Janowiczem i dziennikarzami jest podobnie jak z blogerem i hejterami, dla których już się skończyłeś i nie spełniasz ich oczekiwań, bo nie jesteś wg nich wystarczająco dobry.
Ale największy błąd, jaki można w takiej sytuacji popełnić, to sprostać oczekiwaniom. Nie możesz być tym, kim ludzie chcieliby, żebyś był. Inaczej jesteś tylko marionetką, wyrzeźbioną oczami i hormonami kibiców, czytelników czy dziennikarzy. Bycie sobą to też bycie złym. Z fochami i obrażaniem się na cały świat.
Ludzie, którzy są wewnętrznie wkurwieni, a na twarzy mają sztuczny uśmiech? Nie, dziękuję.
Janowicz ma chyba taki charakter, nie da się go okiełznać i bardzo dobrze, wreszcie jeden niepoprawny…
Nie zgadzam się. Tworzy się rankingi i docenia się zawodników i się im kibicuje. Więc sorry ale jeśli twoim zdaniem w starciu zawodnika nr 21 na świecie z 399 nie można mieć oczekiwań (no to w takim układzie jaki masz pogląd na kibicowanie ?) Odbierasz prawo ludziom do bycia zawiedzionymi ? Odniósł sukces – powstały oczekiwania czy słuszne czy nie to inna sprawa ale nie powinno się ludziom (również dziennikarzom) odbierać do nich prawa. Gdyby nie odnosił sukcesu to nie było oczekiwań i presji. Chciał odnieść sukces i mu się udało więc powinen być gotów na wszytko co się z tym wiąże. Jednocześnie trzeba zauważyć, że tak duża rozpoznawalność wynika tylko i wyłącznie z tego, że po zwycięstwach to Ci dziennikarze go wypromowali END of story. Dzisiejsza porażka w I rundzie potwierdza, że jest w słabej formie i nie powinen tutaj usprawiedliwiać się otoczką i warunkami z dzieciństwa (?) tylko wziąć się za siebie.