Wtorek. Środek dnia. Lekko spóźniony na mój urodzinowy prezent w postaci pierwszego w życiu pedicure (O, tak! O tym też jeszcze napiszę!).
Wysiadam z tramwaju. Aby znaleźć się po drugiej stronie ulicy mam do pokonania dwa przejścia. Pierwsze przez torowisko. Prawidłowo na migającym, zielonym świetle. Na drugim właśnie zapaliło się czerwone, no ale przechodzę, bo i tak nic nie jedzie.
– Halo, halo…
– Jakie halo? O kuźwa….
Jak ja, sokole oko, najbardziej spostrzegawczy i przezorny człowiek na świecie, nie mogłem zauważyć Straży Miejskiej? No niemożliwe. Ale tu nikt nie mógł. Nikt. No bo jak zobaczyć mały skuter, niczym się niewyróżniający, stojący jakieś 30 m. od przejścia w cieniu drzew? Żeby to jeszcze był wóz, pewnie bym go zauważył.
Trudno. Bywa, ale jako znany ekspert od wszystkiego, taki scenariusz kiedyś brałem pod uwagę i zebrałem pokaźną wiedzę w tym temacie. Idealna okazja, by sprawdzić to wszystko na własnej skórze.
– Dlaczego przechodził pan na czerwonym świetle?
– Spieszyłem się…
– Nakładam na pana w dniu dzisiejszym mandat w wysokości 100 zł…
– Odmawiam…
Zupełnie świadomie godzę się na skierowanie sprawy do rozstrzygnięcia w sądzie. Taki zresztą zawsze nosiłem w głowie plan, gdybym dostał mandat za przechodzenie na czerwonym świetle.
A dalej to będzie tak…
W przypadku odmowy przyjęcia mandatu za wykroczenia, funkcjonariusz wysyła wniosek o ukaranie do sądu (zazwyczaj są to Sądy Rejonowe lub Grodzkie). W 90 proc. takich przypadków wyroki zapadają zaocznie (bez obecności skazanego) i wysyłają listownie wyroki nakazowe.
1. W ciągu 7 dni składamy do sądu wniosek o przekazanie nam uzasadnienia wyroku (konieczne, by podjąć krok 2).
2. Dopiero po tym możemy wnieść sprzeciw do pierwszej instancji. Wówczas odbywa się normalny tryb postępowania, na którym składa się wyjaśnienia we własnej osobie lub za pomocą obrońcy.
3. Zaznaczamy wyraźnie, że postępowanie przygotowawcze zostało przeprowadzone nierzetelnie, a ogólnie to jesteśmy niewinni.
4. Niestety, w przypadku braku wystarczających dowodów, sądy są skore uwierzyć funkcjonariuszowi publicznemu, niż oskarżonemu, dlatego wyroki zapadają na naszą niekorzyść.
5. W kolejnym kroku składamy apelację do Sądu Okręgowego.
6. Tu uzupełniamy nasze argumenty o bardzo silne punkty:
- bardzo niska szkodliwość czynu społecznego
- dotychczasowa niekaralność
- ewentualnie brak lub niskie dochody (to najlepiej działa w przypadku studentów lub bezrobotnych)
I tu dobra wiadomość. W 90% przypadków dla spraw bardzo małej wagi sądy umarzają postępowania ze względu na bardzo niską szkodliwość czynu społecznego. Do stracenia mam jedynie kwotę, którą naliczą mi za tzw. koszty sądowe, jeśli wyrok będzie dla mnie niekorzystny.
W takich sytuacjach pojawia się jednak pytanie: czy bieganie po sądach, pisanie wniosków, sprzeciwów jest opłacalne? Bo czas na to poświęcony, moglibyśmy przeznaczyć na pracę i zarobek. Każdy na to spojrzy inaczej, ale dam sobie rękę uciąć, że większość się zniechęci i przyjmie mandat.
Bo to piesi zabijają setki ludzi na drogach…
Ale zaraz, momento. Czy nie budzi się w Was sprzeciw, kiedy myślicie, że po tym świecie za o wiele bardziej szkodliwe czyny ludzie nigdy nie są karani? Albo dostają podobne mandaty, powodując o wiele większe zagrożenie?
Miałbym być winny? Ale winny czego, ja się pytam? Winny szkody? Tu nie ma żadnej szkody! Szkodę to ja mogę wyrządzić tylko samemu sobie. No bo co mogło się stać? W kontakcie z samochodem ucierpieć mogę tylko ja i nikt inny. Co najwyżej samochód mógłby mieć wgniecenia na masce. Jaka jest szkodliwość mojego czynu, ja się pytam?
Ale przy tym wszystkim zrodziło się w mojej głowie jeszcze jedno pytanie: jakie jest główne zadanie Straży Miejskiej i Policji? Odpowiedź jest prosta: dbanie o nasze bezpieczeństwo.
Idąc tym tropem, zadałem sobie kolejne. Czy karząc mnie 100 zł mandatem za przejście na czerwonym świetle, funkcjonariusz Straży Miejskiej zadbał o moje lub czyjeś bezpieczeństwo? Oczywiście, że nie! Bo gdyby interesowało go nasze bezpieczeństwo, zostałbym pouczony. Albo zamiast stania w cieniu drzew i czyhania na pieszych, mógłby zająć się rabunkami, kradzieżami i pijanymi kierowcami.
Ale nie, łatwiej jest przecież złapać pieszych, niż pijanych kierowców. Przecież to piesi i rowerzyści są sprawcami największej ilości śmiertelnych wypadków w Polsce. To w końcu piesi stwarzają największe zagrożenie dla karoserii samochodów i to blachy pojazdów są ważniejsze, niż kradzieże, rozboje i kieszonkowcy, prawda?
Prawidło więc. Łapmy pieszych, co to zabijają setki ludzi w Polsce na drogach, nie posiadając żadnej wyobraźni przy przechodzeniu przez pasy. Wtedy będzie nam się z pewnością żyło lepiej i bezpieczniej. A i przecież tacy pieszy, co to ekologicznie z komunikacji miejskiej korzystają, mają więcej pieniędzy w portfelach, niż pijani właściciele cacka za 50 tys. zł. Ot, taka sprawiedliwość.
Widać MPK jest ponad takimi prawnymi pierdołami. Miły mój próbował reklamować mandat za nieposiadanie biletu. Podanie mocnych powodów owej reklamacji nie skłoniło przedstawiciela komunikacji miejskiej (pana Fiuta nota bene) do zweryfikowania kary.
nie można liczyć na policje . bo jedynie może cie doprowadzić do depresji. nic dziwnego ze ludzie zgłaszają się do prywatnych detektywów . są przy tym wulgarni. mego ojca pobili to do dnia dzisiejszego nie znaleźli sprawcy. a za zwykły mandat ze światła tak szybko się zmieniają ze nie zdarzy się przejść ścigają cię jak bandytę . ostatnio zabrali mnie na komendę a w drodze powrotnej zapalił papierosa czy radiowóz policyjny jest miejscem publicznym a w miejscu publicznym nie pali się . ale kto mi uwierzy nikt . bo nie miałam komórki przy sobie to nie mam zdjęcia i munduru. a ich jest dwóch jeden na drugiego nic nie powie . co to za sprawiedliwość
jak można dać mandat za przejście gdy nie zdarzy się przejść . i on mi mówi ze stanowiłam zagrożenie . na uboczu , w godzinach nie szczytu , gdzie w ogóle nie było ruchu ani żywej duszy . a na dwu pasmowej ulicy i na skrzyżowaniu gdzie jest ruch światła są przysłonięte workami i nie ma żadnego oznaczenia w godzinach szczytu gdzie największy ruch ,. i wystawili mi mandat wysokości 500 zł . gorszy niż pijanemu za kółkiem