Ciężki dylemat mają dziś ci, co to magistrami na papierze zostać pragną. Gdzie mają iść po pozorną, do niczego potrzebną wiedzę? Najlepiej tam, gdzie jakość kształcenia to sprawa drugorzędna. Bo wcale nie chodzi o to, by zatankować przez 5 lat trochę oleju do głowy.
Taka idea przyświeca Górnośląskiej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości, która w swych murach kształci przyszłych magistrów Biznesu w Przestrzeni Wirtualnej. Ale że sama uczelnia udowadnia, że nie ma o wspomnianym biznesie zielonego pojęcia, to tylko drobny szczegół.
Pomińmy więc pozostawiający wiele do życzenia układ strony i przejdźmy do oferty. Oto jak chorzowska uczelnia zachęca młodych ludzi do wstąpienia w jej mury.
I właśnie takich można dziś spotkać w redakcji Pudelka. Idą na studia skuszeni talonami na pizzę. A brutalna rzeczywistość na rynku pracy zmusza ich do pisania o rodakach, którzy na Wyspach jedzą z głodu łabędzie.
Dzięki ogromnemu szczęściu, ciężkiej pracy i wyjątkowych umiejętnościach nieliczni dostaną pracę marzeń. Ewentualnie można zapisać się do PSL-u.
Niestety, większość kierunków to masowe fabryki bezrobotnych. Jak dowodzi kolejny zrzut ekranu, wiedza zdobyta po kulturoznawstwie i europeistyce całkiem dobrze sprawdza się przy czyszczeniu szkła w pubie.
A po co Ci wykształcenie?
Pomijając takie zawody jak lekarz czy prawnik, magisterka to przeżytek. Dobra ocena z informatyki w indeksie nic nie znaczy. Kompletnie nic. Ludzie kłamią w CV na potęgę. Posadzeni przed kompem, zmuszeni do wykonania konkretnej czynności w Excelu czy Wordzie, obnażają swoje nieudolności i fałsz, którym nafaszerowali pracodawców.
Dyplom z uczelni można sobie dziś schować głęboko do szuflady. Nie pamiętam, kiedy ktoś ostatnio zapytał mnie o studia i dyplom. Kartą przetargową są dziś moje dzieci w sieci. Liczne projekty, akcje, twory, artykuły, blog, vlog, fan page, lista kontaktów w komórce, a i nie bez znaczenia bywanie tu i tam, czy cytaty lub rankingi.
Nie oszukujmy się. Papierek już dawno przestał być decydującym kryterium zatrudnienia. Czytając liczne opowieści rekruterów i obserwując poczynania uczelni, przestał być już nawet dowodem wiarygodnych kompetencji i umiejętności.
Jeśli uczelnie będą w akcie desperacji kusiły kandydatów talonami na pizzę, za 10-15 lat na rynku pracy będziemy mieli idiotów. Ludzi, którzy będą nam wmawiać, że trzeba ich zatrudnić, bo doskonale znają składniki włoskich specjałów, które wcinali non stop za friko przez 5 lat studiów.
Dziś możemy to jeszcze zmienić. Za dekadę może być już za późno. To także od Was zależy, drodzy marketingowcy i ludzie biznesu w wirtualnej przestrzeni, z kim będziecie pracować, kto Was obsłuży w sklepie, a kto wyśle na wakacje. Najgorsza jest obojętność.
photo credit: Angela Radulescu via photo pin cc
O ile w kreatywnym świecie marketingu i zawodów wolnych o papier pytać nie trzeba, bo rzeczywiście liczy się wynik, doświadczenie, wykonane prace, o tyle w innych mniej kreatywnych zawodach takie pracę brane są conajwyżej jako dodatek. Wykształcenie (wróć) ukończenie studiów to większości pracodawców sprawa numer jeden przy sortowaniu CV: kosz vs II etap rekrutacji. Jeśli nadal jednak w to nie wierzysz proponuje przejrzeć pierwszą lepszą poważną stronę z ofertami pracy. Oprócz „pracy marzeń” dla MyDeal nie znajdziesz raczej ofert dla zawodów ściśle umysłowych, gdzie niepotrzebne jest wyższe wykształcenie.
*co najwyżej 🙂
@Musiał,
i tak, i nie 🙂
Po części się zgodzę, ale generalnie dyplom na rynku pracy traci na wartości. Z kilku powodów. Uczelnie oferuję pozorną wiedzę, która często w brutalnych realiach w ogóle się nie przydaje. Co więcej, nie odpowiada to zapotrzebowaniom pracodawców, którzy oczekują konkretnych umiejętności. A co dostają? Absolwentów nafaszerowanych teoretyczną wiedzą, kompletnie odklejoną od rynkowych realiów. Na studiach jest za mało zajęć praktycznych z ludźmi, którzy siedzą na bieżąco w branży, a za dużo z profesorami, którzy utknęli mentalnie w minionej epoce.
Być może dyplom prestiżowych i najlepszych uczelni w Polsce przebije się przez sito. Wg mnie wykształcenie traci na wartości względem doświadczenia i umiejętności. Czym jest wyższe wykształcenie po takich kierunkach jak filozofia czy europeistyka, jeśli ktoś aplikuje na stanowisko w Ernst&Young? Niczym. A tak właśnie coraz częściej bywa. Co innego się studiuje, co innego robi w życiu zawodowym i dlatego wyższe wykształcenie traci na wartości.
Tutaj się muszę zgodzić – „za dużo z profesorami, którzy utknęli mentalnie w minionej epoce. „. Co jak co ale szkolnictwo wyższe w naszym kraju powoli zaczyna przypominać sklepy Goplana czy Megasam, które pewnie jeszcze w jakiś zakątkach naszego ładnego kraju istnieją i kłócą się z symboliką XXI wieku. Niestety wyższe wykształcenie w naszym kraju to niesłychany biznes – każdy kto wszedł w mury jakiejś wyższej uczelni może to potwierdzić. Czekam tylko na chwilę gdy uczelnie będą podnosić standardy bo studiujących będzie coraz mniej i będą ostro konkurować ze sobą a na studia nie będą wybierały się osoby, które idą na studia bo coś w końcu trzeba skończyć ale osoby, które takie wykształcenie chcą zdobyć.
Nie patrząc daleko – jak ostatnio zirytowała mnie sytuacja, gdzie znajoma tłumaczyła, że jej kochane dziecko musi za wszelką cenę iść na studia państwowe na obojętnie jaki kierunek – byleby coś studiowała… że tak się odniosę do tego bardzo prostacko – żal dupę ściska…
Metody jakie prywatne uczelnie stosują aby zdobyć studenta jest wiele,.
Uważamy, że z tych wszystkich „krypto zniżek”, które wynijkają z nienznej przeciętemu człowiekowi matematyki jest już za wiele!
Po przeprowadzonej analizie wsórd młodych ludzi zdecydowaliśmy się, zamiast gadzetów reklamowych obdarować przyszłych studentów tym, na co mają ochotę: biletami do kina, doładowaniem do telefonu czy talonem na pizze.
Jest to miły akcent, który zastępuje konwencjonalne prezenty.
Każda promocja może znależć przeciwników jak i zwolenników. Z naszych obserwacji wynika, że przyszli studenci cieszą się, że dostali prezent dzięki któremu spędzą miło czas itp.
W ten sposób pokazujecie, że nie macie pojęcia o marketingu i marce. Ja nie twierdzę, że oferowanie wartości dodanej do produktu podstawowego, jest złe. Wy jesteście Uczelnią, która ma zagwarantować młodemu człowiekowi start w karierze i szanse na dobrą pracę. Co z tym ma wspólnego talon na pizzę lub bilet do kina? Nic. Kompletnie nic. Dlaczego nie zaoferujecie czegoś, co wiąże się z podnoszeniem przez nich kwalifikacji, wiedzy i umiejętności. Coś, co sprawi, że absolwenci będą bardziej konkurencyjni na rynku pracy, dostaną unikalną wiedzę, konkretny warsztat, którym nie pochwalą się inni absolwenci pozostałych uczelni? Przecież o wiele lepszym pomysłem byłoby przyciągnięcie narzędziami (programy komputerowe, może tablety, laptopy), a szczególnie lepsza oferta. Może konkretne warsztaty z firmą, wykłady/spotkania ze znanymi i wpływowymi ludźmi e-biznesu, e-marketingu? Coś, co wpłynie korzystnie na ich wiedzę. Wy jesteście uczelnią, która ma kształcić, wypuszczać wykształconych mądrych ludzi, a nie być instytucją rozrywkową, która ma zapewniać rozrywkę i jadło. I to jest dowód na źle skonstruowaną ofertę produktu i otoczki marketingowej. Nie oszukujmy się. Wam chodzi o ilość, bo za każdym studentem idą pieniądze, a nie jakość. Tłumaczenia, że studenci się cieszą, są bzdurne. Bo trudno się nie cieszyć. Tylko czy ktoś pomyślał, że młody człowiek zamiast podejmując decyzję na całe życie robi to nie dlatego, że będzie miał wartościowy papier i konkretne umiejętności, tylko dlatego, że dostanie pizzę i bilet do kina?
Nie chcę się z Panem „przerzucać” argumentami. Uważam podobnie jak Pan, iż „gratisy” przy zapisie są wartością dodaną i stanowią dodatek do oferty edukacyjnej, atrakcyjnego czesnego i wielu innych elementów.
GWSP stawia na praktyczną wiedzę!
Jeśli ma Pan ochotę na naszej stronie internetowej znajduje się informacja, że jako jedna z pierwszych szkół na Śląsku wprowadziliśmy praktyczny profil kształcenia:http://www.gwsp.edu.pl/poznaj-gwsp/aktualnosci/gwsp-stawia-na-praktyke.
Dla mnie osobiście ważny jest inny problem jeśli chodzi o brak pracy dla absolwentów uczelni, a mianowicie fakt, że coraz więcej ludzi idzie na studia dla tytułu a nie z chęci. Czas zacząć studiować to co nas interesuje, w czym czujemy się dobrze.
Pasjonatowi łatwiej jest znaleźć pracę i przetrwać ewentualne perturbacje na rynku pracy!